poniedziałek, 30 listopada 2015

Od Rosaline CD Cheshire

- Co tu robisz? - zapytałam "zdejmując" uśmiech z pyska
- Nie mogłam spać. Poszłam na spacer, po czym zobaczyłam Ciebie i tutaj zleciałam. - odparła
- Okey. - mój uśmiech ponownie zagościł
Była piękna noc. Księżyc w pełni. Wiatr lekko powiewał między futrem.
- A Ty co robisz? - zapytała po chwili wadera
- W nocy nigdy nie mogę zanąć. Wałęsam się po terenach watahy...
- Jak duch, bądź zjawa? - przerwała mi
- Tak. Odsypiam nad ranem. - zakończyłam krótko
- Chyba już pójdę. Chcem się chociaż trochę wyspać. Pa.
- Pa. - pożegnałam się
Dalej włóczyłam się po terenach watahy w poszukiwaniu czegoś fajnego do roboty. Zatrzymałam się na łące. Lubiłam tu być. Przypatrzyłam się listku na krzaczku. Były na nim małe kropeli wody.
- To pewnie resztki z ostatniego deszczu. - pomyślałam
Nagle za krzakami dostrzegłam jakieś małe stworzenie. Był to feniks - mały. Podeszłam do niego.
- Pomóż mi. - powiedział telepatycznie
- Też ma te moc. - pomyślałam
- Co Ci się stało. - odpowiedziałam
- Ugryzł mnie wilkołak.
- Za chwile wracam. - obiecałam
Zebrałam trochę ziół i wróciłam do Feniksa. Ptak pokazał mi ranę, a ja ją opatrzyłam i dałam zioła.
- Dziękuje. - odparł
- Nie ma za co. Pójdziesz ze mną? Musisz się teraz wykurować. - uśmiechnełam się
- Oczywiście. Będę teraz zawsze przy tobie.
Zaniosłam feniksa do swojej jaskini i od tej pory staliśmy się nie rozłączni.
Na zajutrz rano wziełam Fire'a (swojego feniksa) na spacer. Po drodze spotkałam Cheshire.

Cheshire?

Od Daenerys cd. Shay'a

Patrzyłam na to wszystko z zachwytem. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Znaczy kiedyś, dawno temu słyszałam o miejscu, gdzie skały lewitują, ale nie myślałam, że historia ta jest prawdziwa. Mówią, że to nie tylko piękne miejsce, ale również tajemnicze i magiczne.
- Jasne! - uśmiechnęłam się i cofnęłam.
W każdej chwili mogę spać i to jest właśnie piękne. Ryzyko, poczucie strachu. Czasem dręczące i przeszkadzające, ale jednak dla mnie to uczucie jest wspaniałe. Basior uważnie mi się przyglądał. Cofałam się, aż byłam wystarczająco daleko od klifu by… Ruszyłam biegiem i odbijając się od podłoża, skoczyłam z mocnym odbiciem, dzięki czemu wylądowałam na jednej ze skał.
- Idziesz? - krzyknęłam i ponownie się wzbiłam na kolejną skałę.
Basior bez większych odpowiedzi, skoczył za mną. Zaczęliśmy się kierować do tych łuków.
- Kto pierwszy! – rzuciłam szybko i przyśpieszyłam tępa.
Teraz to był wyścig, a Shay mnie nie oszczędzał. Także ruszył szybciej. Skakaliśmy ze skały na skałę, z rozpędu lub bez. Wspaniałe uczucie, a poprzedni strach, ze zlecę i zginę, teraz był przeszłością.
W końcu oboje stanęliśmy zadyszani na jednej skale, a nad nami rozciągał się łuk skalny.
- Szybki jesteś – powiedziałam do basiora, który był pierwszy, szybszy o kilka sekund. Niezły jest.
- Może, ale ja tu już byłem nie raz – odwrócił się i podniósł łeb do góry.

<Shay?>

Od Shay'a CD Cheshire

-Ja? Nic nie chcę, muszę dbać o członków swojej watahy - powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem obchodząc waderę dookoła
Cheshire w odpowiedzi warknęła. Było widać że stara się nad sobą zapanować by nie rzucić się na mnie, jednak średnio się tym przejąłem.
-A tak na poważnie to chce ci opowiedzieć o tej jaskini - powiedziałem - Jest to Kryształowa Jaskinia, w tej watasze wilki nie mieszkają same w jaskiniach więc niedługo będziesz mieć tu większe towarzystwo
Zaśmiałem się widząc niezadowolenie Cheshire. Nie wiem dlaczego ale jakoś lubiłem ją denerwować, choć to nie leży w mojej naturze.
-Mam jeszcze jedną sprawę... oprowadzić cię czy dasz sobie radę? - zapytałem i rzuciłem złośliwy uśmieszek

<Cheshire? Kompletny brak weny... ;-; >


Od Shay'a CD Daenerys

Szliśmy w całkowitej ciszy. Las stawał się coraz gęstszy. Ponieważ byliśmy blisko gór postanowiłem pokazać Daenerys najwspanialszy, moim zdaniem, teren. Niestety żeby tam dojść trzeba pokonać wiele nie łatwych przeszkód. Cała ta wędrówka trwała około godziny. W pewnym momencie naszym oczom ukazały się ogromnie zarośla które bardzo dobrze znałem, teraz tylko one dzieliły nas od celu. Zatrzymałem się gwałtownie.
-Chcesz zobaczyć coś fajnego? - zapytałem z uśmiechem
Daenerys kiwnęła głową. Łapą wskazałem jej by przeszła przez zarośla. Nie pytając o nic zrobiła to. Poszedłem za nią. Staliśmy teraz przy krawędzi ogromnego klifu, nie byłoby w tym nic niezwykłego gdzyby nie fakt że parę metrów od nas przeleciała ogromna skała.
-Witaj na teranie Lewitujących Gór - powiedziałem
Zdziwienia wadery nie dało się opisać. Rozbawiło mnie to.
-Moja reakcja była taka sama kiedy pierwszy raz to zobaczyłem - powiedziałem
W oddali pojawiło się więcej takich skał, a przy horyzoncie były ogromne skalne łuki.
-Jak chcesz to zaprowadzę cię pod te łuki - powiedziałem i wskazałem na nie łapą.

<Daenerys? =3 >

Od Cheshire

Było już późno, zapewne zbliżała się północ. Mimo, że przez ostatnie godziny starałam się zasnąć moje starania kończyły się na niczym, przewracałam się tylko z boku na bok. Za każdym razem kiedy zamykałam oczy czułam, że cały koszmar dzieje się na nowo. Bezustannie widziałam krew wypływającą z rozszarpanych ciał, a cichy śpiew ptaków dochodzący z zewnątrz mieszał się z jękami, które przecież tak naprawdę istniały tylko w moim umyśle. Kilka razy słyszałam też krzyk przepełniony bólem, a wtedy przez moje ciało przechodziły dreszcze. Przecież to nie miało sensu, jeszcze kilka godzin spędzonych w tej norze i oszaleję. Nie myśląc wiele zeskoczyłam z płaskiego głazu który służył mi za posłanie. Przeciągnęłam się z trudem powstrzymując ziewnięcie i słuchałam dźwięku jaki wydawały rozprostowywane kości. Wolnym krokiem skierowałam się do wyjścia, a od nadmiaru świeżego powietrza zakręciło mi się w głowie. Mimo to chłód nocy był tak przyjemny, że od razu poczułam ulgę. Ruszyłam przed siebie patrząc rozglądając się wokół. To jasne gdzie zamierzałam się wybrać. Szkoda byłoby marnować tak pięknej nocy. Nie minęła chwila jak pokonałam las i zaczęłam kierować się na wschód. Nie znałam jeszcze za dobrze wszystkich terenów, ale spostrzegłam że droga którą szłam robiła się coraz bardziej górzysta i pokryta kamieniami, więc był to dobry znak. Kiedy na horyzoncie zaczęły malować się ośnieżone szczyty gór uśmiechnęłam się do siebie przyspieszając kroku. Do podnóża gór dotrłam w krótkim czasie, ale nie miałam zamiaru wspinać się na sam szczyt, który wydawał się znikać między chmurami we mgle. Zamiast tego wybrałam łagodny szlak, którym pokonałam niższą część łancuchu. Droga kończyła się sporym urwiskiem, to właśnie był cel mojej wędrówki. Usiadłam tuż przy jej brzegu. To było piękne miejsce, które od razu zapadło mi w pamięć, kiedy pierwszy raz rzuciłam okiem na okolicę. Ukryte między skałami, z dala od jaskiń... Spokój i niedostępność tego miejsca dawała mu niezwykłą aurę. Szczególnie pięknie wyglądało tu niebo, wydawało się że wszystkie gwiazdy świeciły jaśniej. Od razu wbiłam wzrok w nocne niebo zapominając o wszystkim. Przejrzyste niebo było także dobrą okazją do innej rzeczy. Można było odczytywać horoskopy. Bardzo lubiłam się tym zajmować, wydawało mi się że wróżby naprawdę się spełniają. Bliźnięta, baran, byk... łatwo odnajdywałam horoskopy. Na intensywnie granatowym niebie z łatwością dojrzałam małą, świetlistą kulę. Wenus. Układałam to wszystko w całość, a kiedy skończyłam... przeżyłam mały szok. Według horoskopu w najbliższym czasie miało mnie spotkać coś złego, przed czym nie zdołam uciec. Jeszcze raz spojrzałam w niebo, aby upewnić się że czegoś nie przeoczyłam. Nie. Wszystko się zgadzało. Mimo, że nie była to najkorzystniejsza przepowiednia postanowiłam zachować spokój i zająć się czymś innym. Mimo to co chwilę odpływałam myślami zastanawiając się nad przyszłością. W pewnym momencie coś zwróciło moją uwagę. W dolinie znajdującej się pod urwskiem, na którym teraz siedziałam dostrzegłam jakiś ruch. Zatrzęsłam się nieco i wytężyłam wzrok. Mało co widziałam. Istota o chudej posturze krążyła w dole energicznie przetrząsając każdy kawałek trawy, zupełnie jakby czegoś poszukiwała. Oczywiście domyśliłam się, że to wilk, najpewniej z watahy, ale jego niepokój mnie zaciekawił. Postanowiłam przyjrzeć się z bliska. Jako, że dotarcie na dno wąwozu zajełoby mi zdecydowanie za dużo czasu. Jedynym możliwym rozwiązaniem było rzucenie się w dół. Oczywiście nie w tej postaci, to by się równało ze śmiercią. Wzięłam głęboki oddech, po czym zmieniłam się w kruka, z trudem powstrzymując się od wrzasku. Przemiana w małe zwierzę jest na szczęście krótka. Zeskoczyłam z klifu rozkładając swoje nowe, czarne skrzydła i poszybowałam w dół. Uczucie wiatru na skórze było takie przyjemne, że niemal wynagrodziło mi niedawny ból. Zleciałam na dół i wylądowałam na jednym z drzew w dolinie, niedaleko nieznajomego, a właściwie nieznajomej. Poznałam bowiem w niej Rosaline, waderę z watahy. Nie zwróciła na mnie szczególnej uwagi, nadal szukała czegoś w trawie. Widząc to zmieniłam się z powrotem w wilka, przy czym straciłam równowagę i zachwiałam się na gałęzi. Rosaline kątem oka dostrzegła mój ruch i błyskawicznie odwróciła się w moim kierunku. Nieco się przestraszyła, ale po chwili posłała mi uśmiech. W jej oczach widziałam jednak, że nie ma chyba powodów do śmiechu.
<Rosaline?>

Od Blusji CD Lucasa

-Nope. Mówi się "słowo honoru".-odpowiedziałam śmiejąc się.
Ustaliliśmy trasę wyścigu. Ponieważ ściemniało się, meta była obok jaskini Lucasa. Ja musiałabym przejść jeszcze jakiś kilometr-dwa.
-Trzy.... Dwa.... START!
-Osz ty! - krzyknął basior goniąc za mną. -I tak wygram!-dodał żartobliwie.
Po drodze do końca na naszej trasie stanęło stado "magirożców" (jak zdążyłam kiedyś nazwać). W sumie były to nosorożce. Kiedy tylko je ujżałam krzyknęłam;
-Zawracać!- i pognałam dzikim pędem w przeciwnym kierunku. To samo zrobił Lu.
Wyścig już się kończył. Jak przypuszczałam, wygrał samiec.
-Dobranoc- powiedziałam i pobiegłam kłusem w stronę mojej jaskini.
Kiedy już byłam przy wejściu usłyszałam głos.
-Witaj Blusji...
-Kim jesteś?!
-Twoim koszmarem...- podczas gdy cień to wypowiadał poczułam, że coś mnie łapie z tyłu. Chciałam coś powiedzieć, ale już nie mogłam bo miałam zatkane usta (pysk)...

Lucas? Pomimo "sojuszu" i tak jest mój złośliwy charakterek >

niedziela, 29 listopada 2015

Od Lucasa CD Blusji

- No to skoro mamy rozejm to co teraz robimy? - spytałem wychodząc na brzeg jeziora.
- Nie mam pojęcia. Wymyśl coś ty jesteś facetem - skwitowała krótko wadera i podpłynęła do krawędzi brzegu jednak nie wyszła wody.
- Polowanie? Wyścig? Jakiś inny konkurs? A może... - chciałem dalej coś wymyślić ale przerwał mi wesoły krzyk wadery
- Wyścig! Tak! Wyścig! Ale masz zakaz latania, okay? - spytała patrząc na mnie srogo
- Zgoda, słowo harcerza
- Przecież nie jesteś harcerzem - zaśmiała się gdy kreśliłem znak "X" na mojej klatce piersiowej
- No ale tak się mówi co nie? - spytałem uśmiechając się niezręcznie

Blusji? Chwilowy brak weny xd

Od Seven

Był chłodny, mglisty wieczór. Gęste chmury przysłoniły niebo, dlatego nie dało się bliżej określić czy słońce już zaszło. Tym bardziej że dookoła panowała ciemność, ale nie widać było blasku księżyca, tym bardziej gwiazd. Ja siedziałam akurat nad błotnistym brzegiem przy wpół zarośniętej sadzawce. Dookoła słyszałam cykady świerszczy i bzyczenie komarów. Robiło się chłodno, ale nie przeszkadzało mi to . No, może trochę....
podniosłam się z błota szukając czegokolwiek co nie przesiąknęło lodowatą wodą. Zmarszczyłam brwi. Na drugim końcu bagna rosła stara wierzba płacząca.Jej długie zielone witki muskały z gracją mętną taflę wody. Nada się.
Zaczęłam błądzić w szuwarach. Moje kroki były niepewne, a co drugi zapadał się w błoto. Nagle usłyszałam cichy szelest. Zignorowałam. Pewnie to znowu te wredne borsuki. Na dzień dzisiejszy miałam ich serdecznie dość.
W pewnej chwili grunt zapadł się pod moim ciężarem,a ja z plusem wpadłam do lodowatej wody.
Ale chociaż nie muszę iść na około....heh, czemu ja zawsze mu muszę tak pozytywnie myśleć...
Wynurzyłam się z wody zarzucając głowę do tyłu. To była trochę głośna akcja. Trochę za głośna jak na mnie. I miałam rację.
Z pomiędzy gałęzi wierzby wyłoniła się wilcza sylwetka. Czemu wcześniej jej nie zauważyłam? Chyba nie jestem zbyt spostrzegawczą osobą...
(Ktoś się skusi? )

Od Rosaline CD Aristanae

- Okey. - uśmiechnełam się
- Od czego zaczynamy?
- Od gór. Stanowią one wschodnie granice naszych terenów. - opowiadałam po drodze
Do krótkiej wędrówce znalazłyśmy się u stóp gór.
- Tutaj są góry, tak jak widać. - powiedziałam
- Wysokie. - rzekła Aristanae
- Teraz pokaże Ci źródło rzeki, która przechodzi przez całą watahę.
Przeszłyśmy połowe pasma górskiego. Z ostatnią skałą zobaczyłyśmy źródło.
- Źródło! - krzyknęła Aristanae
Uśmiechnełam się. Do zachodu słońca oprowadziłam waderę po każdej części watahy.
- To koniec. - rzekłam
- Dzięki. Pa. - pożegnała się wadera
- Pa.

Aristanae?

Nowa wadera! - Seven

http://orig06.deviantart.net/305f/f/2012/266/b/8/b86b8c06fbe0c637786a04f171d4d867-d5fltpt.jpg

Od Rosaline CD Syriusz'a

- Tak.. A z Tobą? - zapytałam
- Jest okey. Jak się nazywasz?
- Rosaline, a Ty?
- Syriusz.
- Co tutaj robisz?
- Ciesze się życiem. - odpowiedział - Są tutaj tereny jakieś watahy?
- Tak. Watahy Zagubionych Dusz.
- A mógłbym dołączyć? Zaprowadzisz mnie do Alphy? - zapytał z entuzjazmem
- Tak. A Alphę masz przed sobą. - uśmiechnełam się
Basior też się uśmiechnął.
- Zaprowadzić Cię do twojej jaskini? - zapytałam
- Chętnie.
Po drodze opowiadałam basiorowi o storzeniu i działalności watahy. W końcu dotarliśmy do celu.
- To tutaj. - rzekłam
- Dzięki.
Basior już znikał, ale w ostatniej chwiki powiedziałam:
- Chcesz potem pójść na spacer?

Syriusz?

Od Aristanae CD Rosaline

- Hej- uśmiechnęłam się- Mogłabym cię o coś poprosić?
- Jasne. Mów- odparła podchodząc.
- Znam tylko ciebie... W takim razie czy mogłabyś mnie trochę oprowadzić po terenach watahy?- spytałam trochę nieśmiało- Oczywiście jeśli masz czas i ochotę- dodałam szybko.
- Okej, Aristana...- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Proszę, mów mi po prostu Arista- przechyliłam głowę lekko w bok.

<Rosaline?>

Od Cheshire

Spoglądam w górę czując ciepło spływające mi po twarzy. Niebo jest perfekcyjnie czyste, bez najmniejszej chmurki. Co prawda delikatna niebieska barwa wydawała mi się być przepiękna, ale upał był tak niemiłosierny że najchętniej schowałabym się w jaskini i przesiedziała cały dzień w cieniu i chłodzie skał. I właśnie tak zamierzałam zrobić, ale do tego jeszcze długa droga. Póki co wolnym krokiem posuwałam się przez las ciągnąc za sobą jelenia, a właściwie jego nieco zmasakrowane szczątki ociekające krwią. Mimo, że był pozbawiony dużej ilości krwi i oczywiście ciała i tak ciężko było go za sobą wlec. Z wystęsknieniem wypatrywałam wejścia mojej jaskini, a kiedy wreszcie zaczęła majaczyć się w oddali westchnęłam z ulgą. Kiedy znalazłam się w środku, przywitał mnie przyjemny chłód. Zawlkołam ofiarę do środka i rzuciłam na ziemię, po czym zaczęłam rozdzielać kawałki mięsa sztyletem. Wykonując tą czynność pogrążyłam się w myślach i po chwili przestałam nawet myśleć co robię.
- Nie podzielisz się ze mną? - usłyszałam czyjś głos tuż za plecami
W pierwszej sekundzie moje ciało przeszedł zimny dreszcz, upuściłam nóż na ziemię. Oddech istoty, która za mną stała był nieprzyjemnie ciepły. W jednej sekundzie zabrałam broń z ziemi i odwróciłam się instynktownie celując nią w stworzenie. To był wilk. Fala szoku ze mnie zeszła, zastąpił ją natomiast gniew.
- Co ty robisz w mojej jaskini? - warknęłam, a sztylet wylądował niebezpieczenie blisko gardła przybysza
- Naszej jaskini. Od dziś mieszkamy tu razem. - odpowiedział ze stoickim spokojem
Cofnęłam sztylet i delikatnie odłożyłam go na jedną ze skał. Jak to razem? - Nowy? - rzuciłam obojętnie
Basior odpowiedział mi skinieniem głowy.
- Jestem Syriusz. - powiedział po chwili
- Cheshire. Jeśli nadal jesteś głodny, to częstuj się - odpowiedziałam obojętnie.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili zabrał się do szarpania mięsa mrucząc pod nosem jakieś podziękowanie. Ja tymczasem oddaliłam się od niego wskakując na jedną z wyższych skał. Przewróciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit nasłuchując. Nie mam pojęcia czy dam sobie radę dzielić z kimś jaskinię. W końcu lubiłam samotność, która towarzyszyła mi od kilku lat? Może jednak przyszedł czas na zmianę, w końcu kilka dni temu dołączyłam do watahy. Mam nadzieję, że nie będzie mi utrudniał tej... współpracy. Po dźwiękach zorientowałam się, że już skończył posiłek, a teraz chodził w kółko po jaskini. Co jakiś czas nabierał powietrza jakby chciał coś powiedzieć, ale widać że nie mógł znaleźć tematu do rozmowy, dlatego szybko je wypuszczał. Aż dziw, że w było tu tak cicho że niemal słyszałam każdy jego oddech. Jeśli należy do tych bardziej towarzyskich wilków, z pewnością mu ta cisza przeszkadza i uważa ją za niezręczna. Ja jednak lubię milczeć...
- Chciałabyś się wybrać na spacer? - zapytał po chwili
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Chciał spędzić ze mną trochę czasu? Przez chwilę poczułam, że to miłe, ale po chwili wróciłam do rzeczywistości.
- Na mnie nie licz, nie mogę robić za oprowadzającą. Sama jestem tu od niedawna. - mruknęłam nieodrywając wzroku od kamiennego sufitu
- Tym lepiej, oboje będziemy mieć okazję je poznać. - dorzucił wesołym tonem
Sama nie wiedziałam co mam myśleć, ale po chwili... zgodziłam się. Mimo, że zazwyczaj nie biorę udziału w takich rozrywkach, basior miał w sobie coś takiego, co sprawiało że mimowolnie się uśmiechnęłam. W sumie pierwszy raz od dawna ktoś zaproponował mi spacer i zachowywał się tak... miło.
<Syriusz? Następne będzie dłuższe, obiecuję>

Od Syriusza

Odpoczywałem na łączce bez żadnych większych trosk czy zmartwień. Tylko ja i wolność... och, to takie piękne a przynajmniej do momentu. Po kilku godzinach leniwego leżenia na łączce zapowiedziało się na deszcz. I jak to by nie mogła właśnie się tak stało. Deszcz runą jak z karabinu obijając o ziemię, drzewa, pobliskie wody oraz moje ciało. Otwarłem leniwie oczy po czym odetchnąłem przeciągle. Leżąc tak kilka minut odwróciłem się w końcu na plecy spoglądając na pochmurne niebo. Zamknąłem oczy gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Było to tak gwałtowne uderzenie, że i ja i wilk przeturlaliśmy się kawałek dalej. Swój "lot" zakończyliśmy na twardych kamieniach blisko ściętych pni drzew. Ja zakończyłem swoją podróż na kamieniu. Wstałem z trudem ale jednak. Otworzyłem oczy i zacząłem błądzić wzrokiem za szują która ową podróż rozpoczęła. Kiedy nigdzie nie ujrzałem żadnej postury zdziwiony wyprostowałem się. Przymrużyłem oczy ponownie się rozglądając tym razem obchodząc pobliski teren czyli w zakresie pięciu metrów od mojego skończenia. Kiedy już straciłem nadzieję na wyżyciu się na wilku usłyszałem ciszy pisk. Zastrzygłem uszami po czym uniosłem głowę ponad wysoką trawę. Niedługo po tym ujrzałem czyjąś posturę. Położyłem uszy po sobie, warknąłem pokazując swoje kły i zacząłem podchodzić do postaci. Kiedy byłem zaledwie metr od postaci warknąłem ozięble
- Dlaczego na mnie wpadłeś?!
Wilk jednak nie odpowiedział. Ponownie warknąłem zaś w odpowiedź usłyszałem jakby syczenie. Przekręciłem głowę. Byłem zdziwiony bo to w końcu ja byłem ofiarą tego zdarzenia. Podszedłem trochę bliżej leżącej postaci
- Wszystko w porządku?
Wilk odwrócił się w moją stronę. Powoli wstał po czym wyrównał swoje obolałe ciało. Patrzyłem się na wilka, który okazał się być waderą z dość dużym zaciekawieniem.

Rosaline?

Od Rosaline CD Aristanae

- Chodź. Pokażę Ci twoją jaskinię. - zwróciłam się do wadery
Aristanae nic więcej nie powiedziała, tylko za mną poszła. Całą drogę szłyśmy w milczeniu. Dzisiaj nie miałam dobrego dnia, więc dobrze, że wadera nie chciała rozmawiać. W końcu dotarliśmy do celu.
- To tutaj. - wskazałam łapą na wejście do jaskini
Wadera tylko coś powiedziała szeptem, po czym weszła w głąb jaskini. Kiedy zniknęła mi z oczu wróciłam do siebie. Położyłam się. Poczułam się senna. Zasnęłam. Obudziłam się nad wieczór. Wyszłam z jaskini i ujżałam Aristanae.
- Cześć. - przywitałam się

Aristanae?

Od Daenerys cd. Shay

Basior wydawał się miły. Ale to mogą być tylko pozory. Ja na przykład jestem nieśmiała i miła, a jednak potrafię zabić. Jest alfą, ale jakoś tego w tej chwili nie ukazuję. To dobrze. Nienawidzę wilków, które uważają się za lepszych.
Spacer? A czemu by nie. Terenów i tak nie poznałam, a to będzie dobry moment do zwiedzenia ich. A czy basior mnie polubi, albo przynajmniej zaakceptuje, to już nie mój problem. Kiwnęłam tylko twierdząco głową. Shay stanął obok mnie i ruszyliśmy przed siebie w ciszy.
Wczoraj poznałam jego siostrę - Rosalie. Podobni to oni zbytnio nie są. Praktycznie wogle. Spojrzałam na basiora kątem oka. Mam zacząć rozmowę? Ale o czym.
- Jak twoje pierwsze wrażenie na temat watahy? - jednak nie muszę zaczynać pierwsza. On to zrobił. No dobra. Teraz się tylko przełamać, aby nawiązać z nim rozmowę.
- Na razie nie mam żadnego wrażenia - powiedziałam szczerze, chociaż trochę cicho. Trochę boję się jego reakcji. - Jak to jest być alfą? - zapytałam z ciekawości.
- Trudno to opisać. Z jednej strony to uciążliwe, a z drugiej strony czujesz się odpowiedzialny za wszystkich - powiedział, a ja kiwnęłam głową. Tyle z rozmowy?
Znaleźliśmy się w lesie. Poczułam powiew wiatru, który był dosyć chłodny. Wokół nas rosły różnego gatunku drzewa, pod łapami czułam suchą trawę, którą w końcu pokryje śnieg.
- Ładny wisiorek. Skąd go masz? - usłyszałam i skierowałam wzrok na basiora. Potem zwiesiłam łeb, aby spojrzeć na krzyż.
- Od kolegi, zanim przeszyła go włócznia - powiedziałam spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało. Tak. Podczas rozmowy o przeszłości, moja twarz jest nad wyraz spokojna. Łzy były przeszłością, teraz to tylko wspomnienia, nic więcej.
- O. Wybacz, że zapytałem - zmieszał się, a ja minimalnie uśmiechnęłam.
- Nie przepraszaj za takie głupie rzeczy - powiedziałam delikatnie rozbawiona tym. Po co się za takie rzeczy przeprasza? Skąd mógł to wiedzieć? To głupie. Spojrzałam na niego, a głównie to w jego oczy. - Masz ładne oczy. Kocie - stwierdziłam, a potem zdając sobie sprawę, co teraz powiedziałam, zwiesiłam łeb i zamilkłam. Nadal szliśmy, nie zatrzymywaliśmy się. Nasze łapy jakby same nas prowadziły przed siebie, tylko omijając przeszkody i drzewa. „Ty masz kocie oczy, a ja lisie uszy” pomyślałam.

<Shay?>

Nowy basior! - Syriusz

http://oi40.tinypic.com/2hsastl.jpg

Od Blusji CD Lucas'a

-Hm... Skoro nic nie pamięta, można to wykorzystać.- pomyślałam knując kolejny plan.
-To wybacz. Chyba pomyliłam osoby.-odpowiedziałam basiorowi i ruszyłam w stronę lasu.
-Poczekaj! Tak w ogóle jak już jesteś powiedz mi o co chodzi z tą idiotką.
-Jasne.- odpowiedziałam kierując się do jeziora.
Kiedy już tam byliśmy wskoczyłam do wody, a Lucas za mną. Jednak podczas jego skoku sprawiłam, że uderzył głową o głaz.
-Co ja tu robię?- wrzasnął wypływając.-Blusji! Ty idiotko!- krzyczą zezłoszczony.
-Zgoda?- spytałam podając łapę. Pomimo iż było śmiesznie znudziła mi się ta kilkugodzinna rywalizacja.
-No dobra...- powiedział basior niechętnie wyciągając prawą łapę na zgodę.

Lucas? Wolę z tb pisać w normalnej wersji xD

Od Cheshire Cd. Shay

Westchnęłam i machnęłam łapą w kierunku jaskini, z której wyszedł basior.
- Podziękuj tej swojej panience za propozycję. Czuję się zobowiązana. - powiedziałam
Basior przechylił lekko głowę i popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Chrząknął, po czym wykrztusił:
- Ja... Dobrze, przekażę. Coś jeszcze?
Odwróciłam się kiwając głową z irytacją. Być można uznał to za odpowiedź mówiącą ,,nie'', być może tak jak ja był już znudzony takim towarzystwem,
bo wycofał się i wrócił do groty. Ja natomiast ruszyłam przed siebie chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nie mam pojęcia czemu, ale basior irytował mnie tak mocno że brakowało chwili, abym go tam nie rozszarpała na strzępy. Drugą dziwaczną rzeczą był fakt, że jeszcze tego nie zrobiłam. Byłam jednak tak zszokowana propozycją tej drugiej wilczycy, że czułam jak mimowolnie trzęsą mi się łapy. W dodatku nadal towarzyszyło mi okropne zmęczenie, więc nie miałem teraz siły i ochoty analizować całej sytuacji. Pozwoliłam żeby tysiące myśli zalało mi umysł, abym tylko przestała myśleć o tej jednej sytuacji. Postanowiłam poszukać innego spokojnego miejsca, tym razem gdzieś na łonie natury.
Tak... jakieś ciepłe miejsce skryte w cieniu, gdzie będzie można całkowicie zapomnieć o zmartwieniach. Rozejrzałam się wokół i zaczęłam myśleć nad najlepszym możliwym kierunkiem, jednak po chwili dałam sobie spokój. Ruszyłam przed siebie przeskakując przez jakieś rozwalone drzewo pokryte mchem. Im dalej szłam widziałam, że teren coraz bardziej zaczyna się zmieniać. Drzewa rosły coraz bardziej, a zamiast ciernistych chaszczy ziemię porastała soczyście zielona trawa. Korony drzew odsłaniały coraz więcej nieba, które było pokryte jasnymi gwiazdami. I nie myliłam się, po kilku kwadransach stanęłam na skraju lasu. Dokładniej na łące, przez której środek przepływała rzeka. Uśmiechnęłam się do siebie i zbliżyłam do brzegu obmywając nieco pysk. Zimna woda niezwykle mnie orzeźwiła. Nie myśląc już zbyt wiele położyłam się pod rosnącą niedaleko wierzbą i zamknęłam oczy wschłuchując się w śpiew ptaków. Zasnęłam. Obudziły mnie dziwne dźwięki, które przypominały nieco kroki. Spojrzałam na niebo. Wprawdzie nadal było granatowe, ale mogłam mieć pewność że minęło co najmniej kilka godzin od kiedy zasnęłam. Natychmiast podniosłam się i rozejrzałam po łące. Nikogo tu nie było, dźwięki musiały pochodzić z lasu. Szybko podbiegłam na jego skraj, adrenalina posuwała mnie do działania. Kilka metrów ode mnie spostrzegłem jakąś waderę. To z pewnością ta, która wczoraj proponowała mi członkostwo w watasze. Przyczajona stąpała lekko po trawie. Po co? Po chwili jednak wszytko stało się jasne, w oddali pojawiło się stado jeleni. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Zanim zdążyła mnie zobaczyć wskoczyłam na drzewo i wspięłam się na wyższe gałęzie. Przeskoczyłam na kolejne, a potem na jeszcze inne tak, by być jak najbliżej rogaczy. Kiedy uznałam, że odległość jest dobra zdjęłam łuk, który dotychczas miałam zarzucony na ramię i napięłam strzałę. Kiedy ją puściłam, jedna z saren padła martwa. Zanim reszta zdążyła rzucić się do ucieczki strzała zatopiła grot w szyi dużego samca. Zadowolona ze swojej roboty zeskoczyłam z drzewa lądując przy wilczycy, która przed chwilą szykowała się do skoku. Z początku nie mogła zrozumieć o co chodzi, ale gdy zobaczyła łuk w mojej łapie zaczęła warczeć myśląc, że wypłoszyłam jej zwierzynę.
- Są dla ciebie. Traktuj to jak prezent. - powiedziałam spokojnie prezentując zwierzynę
- Jak to prezent?
Westchnęłam, słowa które teraz miałam powiedzieć ledwo przechodziły mi przez gardło.
- Rekompensata za propozycję dołączenie do watahy. Jeśli nie zdążyłaś jej wycofać, to z chęcią zawitam w waszych szeregach.
Rosaline bez chwili wahania (co było dziwne) uśmiechnęła się.
- Zostajesz przyjęta. Serdecznie witamy. Pokażę ci jaskinię w której zamieszkasz. - jej entuzjazm był nawet nieco irytujący
Wskazała mi drogę przez las, mówiąc, że po zwierzynę wróci później. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za nią. Po drodze dużo mi opowiadała o całym mechaniźmie działania watahy, ale ja szczerze mało jej słuchałam. Cieszyłam się, co dziwnie naprawdę cieszyłam się z nowej przyszywanej rodziny. W sumie na tym polega wataha. Chwilę później stałyśmy już przez dużą jaskinią. Rosaline wyjaśniła mi, że to tu zamieszkam i pożegnała mnie wesoło. Burknęłam coś w odpowiedzi i szybko skoczyłam do środka. Westchnęłam rozmarzona na widok nowego domu. Grota była wielka, choć mniejsza od tej zamieszkiwanej przez Shay'a i Rosaline. Z sufitu wystawały kamienne słupy, a ze skał wyrastały różnokolorowe kryształy. Moją uwagę najbardziej zwróciły jednak wielkie budowle przypominające łuki. Rzuciłam łuk na ziemię i czym prędzej podbiegłam bliżej. W tej samej chwili moją uwagę przykuła jednak inna rzecz.
- Witaj. - usłyszałam czyjś głos
Natychmiast odwróciłam się do źródła dźwięku. Okazało się, że to głos Shay'a, który stał w wejściu do groty.
- Czego chcesz? - mruknęłam starając się zachować spokój
<Shay?>

Nowa wadera! - Hope

http://pre04.deviantart.net/4374/th/pre/f/2014/325/4/b/com___derwin_sunset_by_mara_elle-d87517s.png

Od Shay'a CD Daenerys

-To niebezpieczne tak spać poza jaskinią - powiedziałem kiedy skończyła pić - Wszędzie grasują niedźwiedzie
Wadera spojrzała na mnie krzywo ale nie odpowiedziała.
-To ty jesteś Daenerys? - zapytałem
Wadera wyglądała na zdziwioną.
-Z kąt wiesz jak się nazywam? - zapytała
-Siostra Rosaline mi powiedziała, jestem drugim alphą tej watahy - odparłem - Nazywam się Shay
Daenerys zmierzyła mnie wzrokiem.
-Może się gdzieś przejdziemy? - zapytałem

<Daenerys? =3 >

Od Aristanae CD Rosaline

- Watahy? Jakiej watahy?- spytałam trochę nie rozumiejąc.
- Zagubionych Dusz- wyjaśniła młoda wadera- A teraz odpowiedz na pierwsze pytanie. Kim jesteś?
- Wilkiem, tak jak ty- troszkę się chciałam z nią podroczyć, tak dla rozrywki.
- Pff tyle to i ja wiem. Jak się nazywasz?- przewróciła oczami.
- Aristanae- odparłam wyłaniając się z cienia i ukazując jej swoją sylwetkę- A ty? Jak masz na imię?
- Rosaline- burknęła.
- Miło poznać- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Albo dołączysz do watahy, albo musisz się wynieść z tych terenów...- rzuciła prosto z mostu.
- Dobrze, dołączę skoro tak stawiasz sprawę- przechyliłam głowę lekko w bok.
- Pasowałoby ci stanowisko wojowniczki?- spytała.
- Wojowniczki? Nigdy w życiu!- trochę się oburzyłam.
Dlaczego wszyscy tak się "palą" na to stanowisko? Serio chce im się zabijać inne wilki?
- No dobrze dobrze, już się tak nie bulwersuj... No to może szaman, wyrocznia...?- zasugerowała.
- O tak. Bycie wyrocznią to coś dla mnie. Nie ma tam nic stresującego i nie trzeba się kłócić- usiadłam przed Rosaline.

<Rosaline?>

Od Rosaline

Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Słońce zmusiło mnie do wyjścia z jaskini. Ociągnęłam się, ziewnęłam i wyszłam z jaskini. Przechadzając się ścieżką po lesie natrafiłam na trop zająca. Nie jestem może najlepsza w polowaniu, ale czemu by nie spróbować? Od rana miałam dobry humor, to też nie przyszło mi długo myśleć nad upolowaniem zdobyczy. Od razu rzuciłam się na zająca, po czym zaczęłam nim miotać na wszystkie strony, wyobrażając sobie że jest to mój przeciwnik w walce. Po kilku sekundach zabiłam zdobycz, a następnie uśmiechnęłam się szyderczo konsumując w mięsie. Po skosztowaniu jakże pysznego zająca, ruszyłam dalej przed siebie lekko podrygując. Ot tak zaczęłam wyobrażać sobie walkę, a po chwili udawałam że atakuję przeciwnika. Nawet nieźle mi to wychodziło. Potem rzuciłam się na ptaka, twierdząc że to wielki potwór, którego muszę zabić. Podcięłam mu gardło i w kilka sekund obdarłam z opierzenia. Byłam z siebie dumna. Słońce było już w zenicie, mama na pewno by się o mnie martwiła, zresztą nie mniej jak ojciec i rodzeństwo.  Rozglądając się wokoło dostrzegłam ciemną sylwetkę.
- Kim jesteś? - zapytałam - Należysz do tej watahy?

Ktoś?

Nowa wadera! - Aristanae

http://pre08.deviantart.net/a887/th/pre/i/2013/158/c/6/icaitlynn___comission_by_wolfunny-d685vgk.png

Od Shay'a CD Cheshire

-Może dołączysz do naszej watahy? - zapytała Rosaline zatrzymując waderę
Prychnąłem poirytowany. Rosaline spojrzała na mnie z wyrzutem.
-To nie jest najlepszy pomysł - powiedziałem szeptem
Rosaline jednak całkowicie mnie zignorowała.
-Dzięki, ale nie skorzystam - powiedziała Cheshire i wyszła z jaskini
Zaśmiałem się. I dobrze. Taka bezczelność nie będzie nam potrzebna. Rosaline chrząknęła. Spojrzałem na nią, a ona patrzyła się na mnie z wyrzutem. Westchnąłem i pokręciłem oczami.
-Dobra... idę  - powiedziałem niemal niedosłyszalnie, na co Rosaline odpowiedziała uśmiechem
Poszedłem śladami wadery. Była parę metrów przed wejściem do jaskini.
-To chcesz dołączyć? - zapytałem
-Nie - odparła
Wzruszyłem ramionami i już miałem odejść, a le Cheshire mnie zatrzymala.

<Cheshire? Tak jak wspominałam, nie jest długie ;-; >


Od Lucas'a CD Blusji

"Czym ja zawiniłem?!" - krzyknąłem w myślach słysząc głos samicy dobiegający z wejścia jaskini. Warknąłem głośno i położyłem się na skalnej półce, która służyło mi za łóżko. Zakryłem łapami oraz skrzydłami uszy gdy ponownie usłyszałem wrzaski wadery. Skrzywiłem się nieznacznie i poszedłem w stronę wyjścia. Po drodze zapatrzyłem się przez co potknąłem się i w efekcie przywaliłem głową w ścianę jaskini. Otrzepałem się i zacząłem ponownie iść przed siebie przy okazji zataczając się zupełnie jakbym był pijany albo na haju.
- No nareszcie panienko! - krzyknęła jakaś wadera.
- Czy my się znamy? - spytałem siadając przed nią i lekko uchylając pysk ze zdziwienia.
- Eeee... Lucas? To ja, Blusji. Ta którą nazwałeś idiotką - powiedziała nieźle zszokowana
- Wypraszam sobie, jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie nazwałem żadnej damy "Idiotką" - powiedziałem z lekkim wyrzutem

Blusji? Pamiętaj, rozdwojenie jaźni XD

Od Cheshire

Nie mam pojęcia dokąd idę, ale szczerze to ostatnia rzecz którą się teraz przejmuję. Równie dobrze moja wędrówka mogłaby się zakończyć jakimś urwiskiem, gniazdem smoka czy chociażby jaskinią zamieszkaną przez wrogie wilki. Chętnie bym ze sobą skończyła, gdyby tylko trafiła się do tego jakaś okazja. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Z jednej strony samobójstwo jest tchórzostwem, to fakt. Obiecałam sobie, że już nigdy nie zachowam się jak tchórz. Nawet jeśli jednak dojdę do takiego szaleństwa że już nawet to nie będzie się dla mnie liczyć i tak nie zdołam tego zrobić. Oni nie pozwolą mi umrzeć, doskonale o tym wiem. Chcą, żebym cierpiała jak najdłużej. Za błędy przeszłości, tak... Już sama nie wiem, jak mogłam być taka głupia. Najpierw odsunęłam się od rodziny i pozwoliłam im umrzeć mocno się do tego przyczyniając... a potem... Zacisnęłam mocno oczy próbując wymazać z głowy ten obraz i mimowolnie wydałam z siebie krzyk. Chciałam wydusić z siebie ten cały ból i rozpacz, by wreszcie oczyścić umysł, niestety wcale nie poczułam się lepiej. Dlaczego tak bardzo chcę umrzeć, czy to już się nie stało? Czy nie umieram codziennie? Usiadłam na ziemi i zaczęłam dyszeć.
- Cicho... cicho... - szeptałam sama do siebie próbując się uspokoić
Tak naprawdę wiedziałam, że użalając się nad sobą niewiele zdziałam. Pogrążę się tylko w rozpaczy pewnego dnia oddając się szaleństwu i tracąc całkowicie kontakt z rzeczywistością. Właściwie to nie byłaby najgorsza opcja. Czując, że moje serce powoli zwolniło do normalnego tępa bicia delikatnie otworzyłam oczy. Pokręciłam głową na wszystkie strony bardzo powoli, obserwując każdy najdrobniejszy szczegół. Ja naprawdę zaczęłam już wariować. Stałam na jakiejś skale, sama nie zauważyłam kiedy zwykły łańcuch górski przerodził się w taką dziwaczną konstrukcję. Za mną były jeszcze normalne wzniesienia, a teraz stałam na czymś w rodzaju klifu. Przede mna majaczyły się skały całkowicie oderwane od gór i latające sobie gdzieś w przestrzeni. Tak po prostu. Uderzyłam się w pysk sprawdzając, czy naprawdę nie śpię, ale to nie był sen. Matko, gdzie ja trafiłam? Przez chwilę siedziałam jeszcze w miejscu zastanawiając się co dalej zrobić. Planowałam iść przez całą dzisiejszą noc, a z pewnością znalazłabym się jutro daleko od tych terenów. A teraz już nie miałam drogi naprzód, wysepki i mnie dzieliło duże urwisko. Warknęłam pod nosem wyrzucając z siebie kilka gorszych przekleństw i pytałam los dlaczego mam takiego pecha, a po chwili zaczęłam myśleć trzeźwo. Co mogę zrobić? Wycofać się i poszukać okrężnej drogi? Wbiłam wzrok w malujący się za mną łańcuch górski, którego krańce znikały za horyzontem. Zajmie mi to zbyt wiele czasu. Co mogę zrobić? Użyć biokinezy i sprawić, że spod skóry wyrżną mi się skrzydła, a następnie przelecieć przez przeszkodę? Kusząca propozycja, ale... Nie mam pojęcia czy starczyłoby mi energii na przelecenie nad tak dużym urwiskiem z ranami blokującymi większość ruchów. No właśnie. Dopiero teraz spostrzegłam, jak bardzo doskwiera mi zmęczenie. Szłam już nieprzerwanie drugą dobę. Głowa mimowolnie opadała mi na ramiona, nie miałam siły by dumnie prostować plecy. Mimowolnie przymykałam oczy, a już od kilku godzin mięśnie łap zaczynały dawać mi znać o swoim istnieniu. Kiedy podniosłam głowę dostrzegłam, że niebo zaczęło zmieniać już barwę na kolor ciemnogranatowy, ostatnie pastelowe promienie znikały w oddali. Nad głową błyszczały już pierwsze gwiazdy. Nie ma wątpliwości że zbliża się noc. Dodając do tego moje zmęczenie byłam już pewna, że nie pójdę dalej. Przynajmniej nie teraz. Spróbuję się zdrzemnąć, a rano pełna energii pokonam przeszkodę i wyruszę dalej. Pokręciłem wesoło głową mimowolnie ziewając. Podniosłam się i rozciągnęłam mięśnie i odwracając się od przepaści. Za mną majaczył się las, który spokojnie można było nazwać puszczą. Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie zatapiając się w zieleni. Rozglądałam się wokół szukając jakiegoś drzewa, na którym mogłabym się zdrzemnąć. Niestety, większość z nich miała gałęzie tak cienkie, że z pewnością zawaliłyby się pod moim ciężarem. W dodatku słońcu już zdążyło zniknąć z nieba i nie dało się nie zauważyć chłodu nocy, który stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Mój oddech zmieniał się w białe obłoczki, które rozpływały się w zimnym powietrzu. Przez chwilę zaczęłam już się godzić z myślą, że ta noc nie będzie najprzyjemniejsza, ale w tej chwili zobaczyłam coś niezwykłego. Kilkadziesiąt metrów ode mnie zaczęła majaczyć się jakaś grota. Niska, miała małe wejście przypominające norę. Dodatkowo wejście przykryte było toną mchu i prowizorycznie rozstawionych gałęzi. Z pewnością musiało być przytulne. Przez chwilę walczyłam ze sobą, ale po chwili pragnienie dało za wygraną. Podbiegłam do jaskini wskakując w wejście. Przez chwilę przesuwałam się przez wąski korytarz aby po chwili znaleźć się w pełnej okazałości jaskini. Zaparło mi dech w piersiach. Była wielka i przestronna, więc wejście dawało tylko takie złudzenie. Wewnątrz porastała ją imponująca roślinność, a w oddali było słychać szum strumyka. Dodatkowo, poczułam jak mięśnie rozluźniają mi się pod wpływem ciepła, a towarzysząca mi od niedawna gęsia skórka znika całkowicie. Westchnęłam z ulgą rozglądając się wokół. Nikogo nie dostrzegłam, grota wydawała się być całkowicie pusta. Okrążyłam więc chwilę płaski głaz obrośnięty mchem po czym ułożyłam się na miękkim posłaniu. Zamknęłam oczy i już oddawałam się w objęcia Morfeusza, kiedy nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Szybko otworzyłam oczy i w pełnej gotowości rozejrzałam się wokół. Z początku nie dostrzegłam żadnego kształtu, więc pomyślałam że wszystko mi się przywidziało, kiedy nagle dostrzegłam dwoje złotych oczu wpatrujących się we mnie z zaciekawieniem. Ich właściciel siedział w mroku, więc nie mogłam dokładnie zidentyfikować jego gatunku. Chciałam się przybliżyć i już zeskoczyłam z głazu, jednak miałam to szczęście że stworzenie mnie wyprzedziło. Pełne furii energicznie wyskoczyło zza kamienia i stanęło prosto przede mną. Przekręciłam głowę. Wilk o dziwnym umaszczeniu. Zapewne magiczny. Basior. Moje oczy świdrowały go tak, że chyba poczuł się nieswojo. Zniżył grzbiet, obnażył kły i zaczął na mnie warczeć. Przez chwilę oglądałam tę scenę ze zdziwieniem, po chwili jednak wybuchłam śmiechem. Basior zapewne spodziewał się innej reakcji, ale nie zrezygnował z bojowej postawy.
- Kim jesteś? - warknął, ale przez zaciśnięte kły brzmiało to raczej jak szczeknięcie małego pieska
- Wołają na mnie Cheshire. A pan, panie agresywny? - mruknęłam obojętnie, jakby rzucając słowa w przestrzeń
- Co tu robisz? - warknął
Przewróciłam oczami zgrywając urażenie.
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. - zaśmiałam się - No więc jak będzie?
Przez chwilę patrzył na mnie zdziwiony, a w jego oczach malowała się irytacja.
- Shay. A to jest Rosaline. - mruknął wskazując łapą na jakiś kształ w kącie jaskini
Zbliżyłam się nieco i spostrzegłam, że leży tam jeszcze jedna wilczyca. Wpatrywała się we mnie lśniącymi oczymi, a pysk miała szeroko otwarty, zapewne starała się połączyć wątki i skleić jakieś zdanie. Machnęłam obojętnie łapą.
- Jesteśmy Alfami w watasze zagu... - zaczął mówić, ale ruchem łapy dałam znak, żeby skończył
- Imię wystarczy. No więc pozostaje mi was tylko pożegnać. Do zapewne nie zobaczenia. - mruknąłem, po czym skierowałam się do wyjścia.
Któryś z wilków jednak jeszcze się odezwał.
<Shay? Rosaline?>

Nowy basior! - Eter

http://orig11.deviantart.net/7391/f/2013/005/a/8/a8f95849a6a8bb97e74e4e10db3ba639-d3px2sy.png

Od Rosaline CD Darth'a

- Speceruje, nie widać? - odrzekłam - A Ty co tu robisz?
- Nie ważne. - powiedział, po czym powoli odszedł
- Zaczekaj. Powiedz co tu robisz? Jesteś szpiegiem?
Basior zatrzymał się, po po czym odpowiedział:
- Też spaceruje, a co? Zabronisz?
- Może... Chodzisz właśnie po terenach watahy...
- I co z tego? - przerwał mi
- To jest moja wataha. Albo dołączysz i będziesz miał prawo tutaj przebywać, albo wyjdź z tych terenów. - warknełam

<Darth?>

sobota, 28 listopada 2015

Od Blusji CD Lucas'a

-Ty, niby samiec, a płochliwy żeś jak kurczak- krzyknęłam biegnąc za idącym basiorem.
Nie usłyszałam odpowiedzi, a tylko ciche mamrotanie pod nosem. W ramach figla "podesłałam" pod jego nogi pasmo lodu. Przez to, Lucas zaczął się ślizgać. Jednak po chwili uniósł się w powietrze.
-Idiotka!- krzyknął z lotu oddalając się.
-Ma skrzydła to odlatuje! Tchórz!- wrzasnęłam do lecącego wilka.
Chyba miał mnie już dość bo już go nie widziałam. Jednak od czego ma się nos? Zaczęłam wąchać w powietrzu. Pomimo, iż poleciał górą dało się wyczuć zapach niżej. W końcu za pomocą tej metody odkryłam, że poleciał do jakiejś jaskini. Zaczęłam tłuc się przy wejściu.
-Nieźle się zdenerwuje- pomyślałam dławiąc śmiech.- To za tą Idiotkę panienko!

Lucas?

Od Daenerys

Przed pięcioma czy dziesięcioma minutami temu, stoczyłam walkę z wilkołakiem. Był świetny w walce, a jego szybkość dorównywała mojej. Po kilkuminutowym biegu, gdzie miałam zamiar uciec, stworzenie wyskoczyło przede mną. Sierść miał czarną, a jego oczy były czerwone z furii. Nie wiem co go tak zdenerwowało, ale widocznie chcę się wyżyć na mnie. Był ode mnie wyższy chyba o dwie, albo i o trzy głowy, a niska to ja nie jestem. No i co miałam zrobić? Chciałam jeszcze przeżyć, a nie po to ćwiczę tyle czasu. Stanęłam do walki.
W dłoni niczego nie miałam. Tylko na plecach zarzucony kołczan ze strzałami i jeden drewniany łuk, a wszystko to własnoręcznie robione. Na początku unikałam jego skoków, zamachów czy prób staranowanie mnie, a nawet prób ugryzienia mnie. Szybki był, ale ja zwinniejsza. Gdy zawalił głową o drzewa, miałam trzy sekundy przewagi. Szybko wdrapałam się na drzewo, które było najbliżej mnie i które umożliwiało wejście na nie dzięki grubym i mocnym gałęziom. Jednak był szybszy niż myślałam. Gdy ostatnia noga, czyli lewa miałam się znaleźć na górze, zamiast być na dole, na takiej odpowiedniej wysokości dla stworzenia, wilkołak to wykorzystał i zdążył mi przeciąć łydkę tak, aby krew z niego zaczęła wypluwać bardzo szybko. Znalazłam się może z sześć metrów nad ziemią, a stworzenie nie mogło mnie już dotknąć. Nieudane próby wejścia na drzewo skończyły się tragicznie.
Wyciągnęłam strzałę i napięłam cięciwę. Wycelowałam. Wystrzeliłam w jego głowę, która została przebita na wylot przez strzałę. Wilkołak już nie miał szans na powstanie, więc nie miałam się już czego bać.
Zeszłam z drzewa próbując wytrzymać ból. Miałam teraz problem z chodzeniem, jednak strzałę którą posłałam w jego łeb, została przeze mnie wyjęta. Wytarłam krew o bluzkę i spojrzałam na ubranie. Wszystko było brudne, w piachu i błocie. Nic dziwnego. Przed spotkaniem tego potwora wywaliłam się kilka razy, bo przywaliłam niechcący w drzewo, a potem obraz był podwójny i rozmazany.
Otworzyłam oczy. "Znowu dziwny sen" pomyślałam zdajac sobie z tego sprawę po sekundzie patrzenia przed siebie. Lażałam na łące. Miękkiej i mokrej, a do tego świeżej trawie, którą wkrótce pokryje śnieg. Przede mną była woda, małe jeziorko. Ktoś nade mną stał. Widziałam cień tego kogoś, oraz go czułam. Wstałam i się otrzepałam, a osobnik odsunął trochę, aby dać mi więcej przestrzeni. Spojrzałam na niego. Normalny wilk. Staliśmy i patrzyliśmy tylko na siebie. Żadne z nas się nie odezwało. Ja nie wiem po co bym miała się odzywać, oraz o czym bym miała rozmawiać. Wczoraj dołączyłam do tej watahy. Jeśli ten wilk jest także z tego stada, zapewne mnie nie zna i się spyta, kim jestem. Nie musi wiedzieć, a ja przyjaciół nie potrzebuje. Przynajmniej jak na razie. W ciszy podeszłam do wody i się jej napiłam, gasąc pragnienie, które mnie drapie od mojego obudzenia, a nawet od czasu próbu ucieczki przed wilkołakiem we śnie. W uszach słyszałam tylko szum wiatru. Zero czegokolwiek. Nawet bicia serca, oddechu, czy zwykłym małym ćwierkających wróbelków.

<Ktoś?>

Nowa wadera! - Daenerys

http://img10.deviantart.net/8ae1/i/2009/197/7/5/true_happiness_is_to_remember_by_seasonaldragon1.png

Od Lucas'a CD Blusji

- Wariatka - warknąłem nieźle poirytowany po czym otrzepałem się po raz kolejny jednak nadal ociekałem wodą. Zacząłem mamrotać pod nosem i przeklinać niebiosa za co mnie to spotkało. Przecież byłem grzeczny, ta. Lucas is a good boy. No chyba raczej nie...
- Ty ze skrzydłami. Żyjesz panienko? - zaśmiała się wadera z zgryźliwym uśmiechem na pysku.
- Odejdź ode mnie siło nieczysta! - krzyknąłem cofając się o krok. Wadera uniosła jedną brew do góry i zlustrowała mnie wzrokiem. Prychnąłem pogardliwie niczym rozdrażniony kot.
- Po pierwsze nie "Siła nieczysta" tylko Blusji a po drugie nie trzęś tak skrzydełkami bo ci piórka opadną kurczaku - zaśmiała się po czym mówiąc to podeszła do mnie i pacnęła mnie łapą w klatkę piersiową.
- Nie dotykaj mnie - syknąłem poprawiając lekko rozczochrane przez dotyk samicy futro.
- No dobra panie nietykalny. Ktoś ty?
- Lucas - odparłem podnosząc się z ziemi i idąc przed siebie. Odetchnąłem głęboko ale niestety mój spokój nie trwał długo. O ironio ta natrętna wadera zaczęła za mną biec a że ja szedłem sobie powoli to dogoniła mnie w miarę szybko.

Blusji?

Od Blusji

-Pięknie tu....- myślałam wchodząc do wody w rzece.
Od dawna nie miałam styczności z wodą, przez co znacznie osłabła mi moc. Trochę popływałam. Posiedziałam po wodą i zaczęłam przetrząsać dno, poszukując jakiś muszli. Niczego niestety nie znalazłam. Wypłynęłam na powierzchnię i przeszłam brzegiem w kierunku gdzie są ryby. Gdy kilka złapałam usłyszałam, że ktoś tapla się w wodzie. Wskoczyłam do niej i cicho podpłynęłam. Zobaczyłam, że jest to jakiś biały wilk ze skrzydłami. Kiedy się wynurzył złapałam go za ogon i pociągnęłam w dół. Trzymałam go tak kilka minut. Gdy się uspokoił wyciągnęłam go na brzeg. Spokojnie siedziałam jakby nigdy nic.
-Co ty najlepszego chciałaś zrobić?-usłyszałam zza pleców.
-Ty mi powiedz co robiłeś w wodzie. Lepiej uważaj z tym bo ci pióra ze skrzydeł odpadną- odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem

Lucas?

Nowa wadera! - Cheshire

http://4.bp.blogspot.com/-kiB7-VKus9M/Vll5i-DSgBI/AAAAAAAAABs/byFcjKpESpg/s1600/tonatiuh_by_tatchit-d6mjsuf.png

Nowa wadera - Blusji!

http://img04.deviantart.net/d9e6/i/2014/073/8/0/honeydust_by_insiak-d7a4fx4.png

Od Darth'a

Z łąki wyszedłem na pola, przemierzałem bez celu przed siebie. Poczułem woń.. okropny smród, ponownie ich na mnie wysłali. Zmieniłem sylwetkę na drobniejszą, abym mógł szybciej wzbić się w powietrze. Jakby nigdy nic szedłem przed siebie ignorując ich, nie na długo.. Przede mną pojawiły się dwa wilki gotowe do zaatakowania mnie. Kątem oka spojrzałem ile mam miejsca na ucieczkę, nie wiele. Zaatakowałem pierwszy, zabiłem pierwszego wilka, a drugiemu zadałem śmiertelne rany. Uśmiechnąłem się do siebie triumfalnie. Wzbiłem się w powietrze, zauważyłem jeszcze jednego wilka. Wróg wycelował we mnie strzałą, nie zdążyłem stworzyć tarczy. Dostałem w nogę i szyję. Wyciągnąłem strzały, były nasączone czarnym bzem.. Fantastycznie.. Leciałem szukając źródła czystej wody. Wylądowałem z hukiem nabijając się na jakąś skałę. Wstałem pośpiesznie i starałem się obmyć rany, będą się trochę goić.. Usłyszałem szelest ale nie woń. Rozglądałem się. Napotkałem wzrokiem sylwetkę której nie mogłem dokładnie dojrzeć...
-Czego chcesz?.. -warknąłem

<Ktoś?>

Nowy basior - Darth

http://pre14.deviantart.net/6059/th/pre/f/2014/206/3/f/no_place_to_call_home_by_grypwolf-d7sb54u.png

Nowy basior! - Lucas

http://pre03.deviantart.net/fb03/th/pre/i/2014/097/e/9/wolf_howls_by_orphen_sirius-d7dgc9m.jpg

Otwarcie!

Wataha oficjalnie otwarta! Życzę miłych pisań opowiadań ^-^

Wasza Alpha Rosaline