sobota, 12 grudnia 2015

Od Blusji CD Rosaline

Chwile rozważałam opcję spaceru. Hm... NIGDY PRZENIGDY!
-Nope.- powiedziałam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Przechodząc, nie zauważyłam rowu w ziemi. Jak wiadomo wpadłam w niego. Okazało się, że pod spodem nie było ziemi, a jakieś.... Sama nie wiem co. Filary, łuki z kamienia.... Czyżby katakumby? Przeszłam wzdłuż "korytarza". Jednak przy kolejnym poczułam czyjś wzrok na sobie.
-Halo? Jest tu kto?- spytałam z obojętnością.

Rosa?

Od Blusji CD Seven

-Może wróżby?- zapytała jakaś śmieszna wadera.
Starałam się wyglądać, jakbym jej wcale nie widziała. Nie miałam wielkiej ochoty na bójki, czy na zawarcie znajomości z jakąś natrętną samicą. W dodatku nie wierzyłam w żadne wróżby. Wlazłam na jedną z wyższych gałęzi drzewa omijając wilczycę.
-Wróżby?- spytała jeszcze raz wadera. Dalej ją zignorowałam. Jednak po dłuższym czasie dałam za wygraną.
-Niech będzie...- odparłam krótko wywracając się na plecy.
-Przyszłość?
-Cokolwiek.

Seven? Ja cie nienawidzim .-.

Od Etera C.D Rosaline

Pobiegliśmy sprawdzić kto zawył. Gdy dobiegliśmy za wyciem na miejsce zobaczyliśmi czarnwgo i wielkiego, smukłego prawe jak cień wilka pochylającego sięd nad jeszcze ledwo żywym wilkiem. Była to wadera, o ciemno fiolerowym futrze i jasno błękitnych znakach na futrze. Z zielonymi oczami i lekko zacieniowanym na niebiwsko ogonem.
-Co teraz? - zapytałem cicho Rosaline
-Nie mam pojęcia - wyszeptała
W tej chwili czarny wilk wyprostował się i rozłożył wielkie krzydła. Machnął nimi nad nami i nagle widziałem tylko ciemność. Gdy już znoqu wszystko widziałem ujrzałem Rosaline przywiązaną do skały. A ja byłem związany i nie mogłem się ruszyć. Wilk, który tam był przyszedł i powiedział:
-Witam witam. Eterze i Rosaline. Jal trwała podróż? - pytał chłodnym ale znajomym mi głosem.
-Gdzie my jesteśmy? - zapyeała Rosalina
-Witam w podziemiach.
-Po co nas tu ściągnąłeś? - zapytałem
-Kim była tamta wadera? - spyrała Rosalina
-Przywitajcie moją asystentke.
W tedy gdy to mówił zza skały wyszła ta wadera która wyła. Ta sama. Tylko nie zakrwawiona.

<Rosaline? Chyba ktoś cce nas zabić co?>

wtorek, 8 grudnia 2015

Od Rosaline CD Blusji

Kiedy wadera tarzała się po ziemi, ja dokończyłam jedzenie.
- Teraz chodź. - powiedziałam do Blusji
- Gdzie?
- Do mojego brata.
- Shay'a?
- Tak. - odpowiedziała
Blusji nie miała większych oporów, więc poszłyśmy do Shay'a.
W końch dotarłyśmy do mojej i Shay'a jaskini.
- Wchodzisz do cudzej jaskini przez zgody? - rzuciła Blusji
- Jak widzisz jest to i moja jaskinia.
Wadera już później się nie odezwała.
- Hej Shay! - przywitałam się
- Cześć. - powiedziała Blusji
- Hej wam. Co was do mnie sprowadza? - zapytał
- Czy to prawda, że jesteś bratem Rosaline? - wyprzedziła mnie Blusji
- Tak, a Rosaline tak jak i ja jest Alphą tutaj. - odrzekł
Blusji już nic nie mówiła, ale widziałam, że zrobiło jej się trochę głupio.
- Jakiś spacer?  - zaproponowłam Blusji na zgodę

Blusji?

Od Rosaline CD Eter'a

Eter się nie poruszył. Musiałam coś zrobić, bo za chwilę nic by z niego nie zostało.
- Eter uciekaj! - krzyczałam
Smok już chciał ziać ogniem, aby go zabić, ale w ostatniej chwili pobiegłam do basiora, wziełam go i pobiegłam jak najdalej.
- Dlaczego się nie ruszyłeś? - zapytałam
- Nie sądziłem, że smok mógłby mnie zabić. - oznajmił
Dotarliśmy w końcu do polany. Wiedziałam, że tutaj już nic nam nie grozi i odedchnełam z ulgą.
- Smok tu nie przyleci? - zapytał z ciekawością basior
- Nie. Nie lubi polany.
- Dlaczego?
- To długa historia. Kiedy indziej Ci ją opowiem.
Siedzieliśmy na trawie. Właśnie wschodziło słońce. Niebio było różowiótkie, a ja nie mogłam nacieszyć się tym pięknym widokiem. Eter odpoczywał po ucieczce. Nie zwrwcam na niego zbytnio uwagi. Cieszyłam się chwilą. Przypomniało mi się powiedzenie mojej babci: "60 sekund smutku zabiera Ci 1 minute szczęścia". Były to piękne słowa, tak jak i ten wschód słońca. W końcu czułam, że żyję. Z mojego transu, jak i odpoczynku Etera przerało wycie wilka.
- To ktoś z naszej watahy? - zapytał
- Nie. Musimy to sprawdzić.  - oznajmiłam

Eter?

niedziela, 6 grudnia 2015

Od Seven

Siedziałam skulona na grubej gałęzi wierzby płaczącej. Na gładkiej korze rozkładałam talię kart, przyglądając się każdemu z symboli przy świetne porannego słońca.
Jak ja dawno nie wróżyłam nikomu z kart . Zawsze poprawiło mi to humor,ale od jakiegoś czasu nie napotkałam na swojej drodze żadnego wilka.
Westchnęłam ze smutkiem, chowając do talii królową kier.
Ta samotność mnie już dobijała. Ile można włóczyć się bez celu?! Ale wilki nie spadają z nieba. Nawet gdybym szukała dzień i noc, zbyt szybko sobie nie powróżę...a może jednak.
Zerknęłam na komplet kart porzuconych tuż obok mojego ogona. Spróbować zawsze można.
Z tali wyjęłam siódemkę pik i położyłam ją sobie między łapami. Tą kartą byłam ja- czarna Seven. Albo chociaż chciałam ją mieć jako symbol. Drugą kartą była czwórka trefl. Tą akurat wybrałam losowo. Położyłam ją obok swojej. Brakowało jeszcze jednego...który mamy dzień. Szósty grudnia? Świetnie!
Trzecią ( i już ostnią) była szóstka karo. A karo z tego powodu iż mamy Zimę- a ten niepozorny,malutki rombik to symbol zimy. No bo czemu by nie.
Ułożyłam karty tak by układały się w odwróconą piramidę.
Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Po trzech, liście zatrzęsły się na cieniutkich witkach. Po sześciu, zaczęłam się niecierpliwić. Magia nie działała? Ale gdy tylko doliczyłam do liczy 11, sucha gałązka trzasnęła gdzieś w dole. Otworzyłam oczy zaskoczona. Podziałało.
Odrzuciłam witki w bok i zerknęłam w dół. Pod wierzbą zauważyłam biszkoptową waderę z brązowymi łatami na łapach.
- To ty jesteś tą czwórką...- Wyszeptałam, nie ukrywając ekscytacji.
Wadera spojrzała w górę, najwidoczniej słysząc moje słowa.
Skoro już mnie zauważyła, zeskoczyłam w drzewa. Ach, jak to miło znów zobaczyć kogoś nowego...
- Może wróżby?- Zapytałam prosto z mostu, strzelając zawadiacko brwiami. Kto by odmówił zawadiackiej brewce?... :3
(Blusji? )

Od Blusji CD Rosaline

-Blusji i przeszkadzam, bo lubię- odpowiedziałam szczerząc kły. Znowu dopadła mnie ochota na zrobienie psikusa. Tylko jakiego....
Zwróciłam się w stronę, w którą uciekało stado jeleni. Sama byłam strasznie głodna, więc rzuciłam się za nimi. Po chwili dopadłam jednego. Zawlokłam go do miejsca obok wadery.
-A tak w ogóle jak się nazywasz?- spytałam zajadając.
-Rosaline. Może byś tak nie mówiła jak jesz?- odpowiedziała wadera.
-A weź się zamknij. Taki mam zwyczaj i nie będę zwracała uwagi na jakąś waderę- powiedziałam nie przerywając jedzenia.
-Uważaj bo jeszcze z watahy wylecisz.- rzuciła Rosaline.
-A co ty, Alfa?- spytałam sarkastycznie.
-Dokładnie.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Ona i alfa?
-Pffffff…. Uważaj, bo ci uwierzę.- powiedziałam tarzając się ze śmiechu.
Rosa?

Nowy basior! - Shogun

http://img07.deviantart.net/dece/i/2014/303/9/0/nox_2_by_whiluna-d84noex.png

Od Eter'a CD Rosaline

-Gdzie idziesz? - zapytałem aby przynajmiej trochę podtrzymać rozmowę.
-Sorry, ale nie mam ochoty na rozmowę.
-Nie no okey. - odpowiedziałem i zacząłem iść w stronę lasu.
-A ty nie wracasz do jaskini? - zapyrała
-Nie... przejde się.
-Ale leje deszcz.
-Z cukru nie jeatem.
Lekko zaśmiała się i odeszła. Nie wiedząc co dalej robić poszedłem w las. Szedłem chyba do wieczora. Bo zanim się obejrzałem trafiłem nad jakiś staw i było ciemno. Miałem już wracać gsy nagle ujrzałem posrać smoka w cieniu.
-Kto tam jest? - zapytałem.
Z cienia wyłonił się czarny jak.smoła smok z wielkimi skrzydłami, które mogłoby gdyby zechciały okryć całą planetę. Chciałem uciec, ale nie mogłem się ruszyć z podziwu.
-Uciekaj! - usłyszałem głos wadery, z którą rozmawiałem.
-Dlaczego?
-On Cię może zabić. Powoli wycofaj się bez gwałtownych ruchów. - nie czółem zagrpżenia z jego strony więc nadal stałem w tym samym miejscu. Nie drgnąłem ani ja,.ani smok.

Rosaline?

Od Cheshire CD Rosaline

- Powinniśmy walczyć. - powiedziałam po chwili namysły
Rosaline natychmiast wyrwała się z transu obdarzając mnie dziwnym spojrzeniem. W jej oczach widziałam zdziwienie i przerażenie, a na ustach ironiczny uśmiech, jakby patrzyła na wariatkę.
- Przecież mówiłam, że tamte watahy mają przewa... - zaczęła, ale nie pozwoliłam jej skończyć zdania
- Kto mówi o watahach. Przecież mówiłaś o dziesięciu szpiegach. - rzuciłam
Wadera kiwnęła głową na znak, że rzeczywiście tak mówiła. Otworzyła usta jakby chciała o coś zapytać, ale ja ciągnęłam moją wypowiedź.
- Więc zabijmy ich. Szpiegom powinniśmy dać sobie radę. - dokończyłam
Przerażenie w oczach Rosaline niebezpiecznie wzrosło.
- Nie możemy ich zabić. Co jeśli... wrogie watahy się o tym dowiedzą? - spytała
Zaatakują. To było jasne. Przeklnęłam pod nosem zła, że nie pomyślałam o takim szególe. Chwilę jeszcze siedziałam w ciszy starając się wymyślić nieco bardziej skutecznego. Po chwili w mojej głowie zrodził się pewien pomysł.
- Skąd wiesz o liczebności wojsk? I o tym, czego tu szukają? - spytałam
- No... zwiadowcy czasem przynoszą informacje... ale to nie jest potwierdzone... - wadera jakąła się zdradzając niepewność
- Nie jest potwierdzone. - powtórzyłam cicho. - Dzisiaj to ja przejmę rolę zwiadowcy. Odnajdę szpiega, spróbuję dowiedzieć się co tutaj robi, a potem kiedy wróci do watahy wyruszę za nim. Dowiem się, o czym rozmawia z przywódcami, a przy okazji sprawdzę stan wojsk.
Wzięłam głęboki oddech i wyprostowałam się dumnie. Wbiłam wzrok w Rosaline. Na jej twarzy malowało się skupienie, widać było że waha się nad moim pomysłem.
- Nie mogę na to pozwolić. - powiedziała po chwili
Wzruszyłam ramionami śmiejąc się pod nosem.
- Nie proszę o pozwolenie, a nawet i bez niego wyruszę. Wiesz, że twoje słowa wcale nie mają dla mnie zbyt dużej wartości?
- To... w takim razie wyruszę z tobą. - usłyszałam w odpowiedzi
Przez chwilę uznawałam to za żart, jednak po chwili milczenia ze strony mojej towarzyszki zrozumiałam, że naprawdę chce się ze mną wybrać.
- Umiesz się skradać i ukrywać? Ja mogę zmienić się w ptaka czy inne zwierzę, więc nie będę wzbudzać podejrzeń. A co z tobą, dasz radę? - spytałam
Wilczyca kiwnęła nieśmiało głową, co uznałam za odpowiedź twierdzącą. Wahałam się. Nie widziałam w niej kogoś, kto zbytnio nadawał się na szpiega. Chociaż z drugiej strony... Jeśli ją wychwycą i zabiją, to już nie moja sprawa. Sama się o to prosiła. Wiedziałam też, że zapewne nie zmieni zdania, dlatego w ostateczności się zgodziłam. Wadera uśmiechnęła się do mnie. Planowałyśmy wyruszyć wieczorem, bo wtedy szpiedzy wychodzą poszukiwania. Reszta dnia mijała mi niezwykle wolno, podekscytowanie nie pozwalało mi się niczym zająć na dłużej niż minutę. Kiedy zachodziło słośce, z lekkim uśmiechem szłam za Rosaline w kierunku wschodniej granicy. Z jej zeznań dowiedziałam się, że to właśnie z tamtąd wyruszają zwiadowcy dwóch obcych watah. Po pewnym czasie znalazłyśmy się na polanie w niewielkim lesie. To było świetne miejsce na kryjówkę, a fakt że szlaki położone przy tym terenie były najłatwiejsze do pokonania podwyższał nam szanse na spotkanie nieprzyjaciela. Z dużą grację wspiełam się na jedno z drzew, towarzysząca mi Rosaline ukryła się krzakach. Zacisnęłam kły i wypowiedziałam zaklęcie. Przez chwilę przed oczami zrobiło mi się ciemno, czułam jak wszystkie kości łamią mi się na kawałki. Było to nieprzyjemne uczucie, choć ból rozbudził mnie do działania. Po chwili byłam już pod postacią wrony. Wbiłam szpony w gałąź i zaczęłam czekać. Z początku nic się nie działo, z braku zajęcia zaczęło ogarniać mnie zmęczenie. Przymknęłam oczy. Jak na zawołanie, kilka minut później z letargu obudził mnie odgłos kroków. Poczułam, jak po ciele przechodzi mi dreszcz. Obok nas, po ziemi przechodził jakiś wilk. Dobrze zbudowany basior o kasztanowym futrze. Aż dziwny był fakt, że wybrali go na szpiega, skoro tak słabo mu idzie maskowanie odgłosów kroków. Kiedy nas minął dałam Rosaline znak, że ma tu czekać. Ja sama rozłożyłam skrzydła i poleciałam za wilkiem.
<Rosaline?>

Od Rosaline

Otworzyłam oczy. Był poranek. Wyciągnęłam się i wstałam. Powolnym krokiem wyszłam z jaskini. Słońce wschodziło, oświetlając moje futro. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Poszłam, więc na polanę coś upolować. Znalazłam stadko jeleni. Podkradłam się. Wzięłam głeboki wdech i rzuciłam się na wcześniej upatrzonego jelonka. Wbiłam mu swoje kły w szyję i po chwili upadł już martwy. Pazurem rozciełam mu skórę i zaczęłam jeść. Nagle za plecami poczułam coś, a raczej kogoś. Odwróciłam się i ujżałam wilka.
- Kim jesteś? - zapytałam - I dlaczego przeszkadzasz mi w trakcie posiłku? - prześwietliłam wilka wzrokiem

Blusji? Sory, że krótkie, ale ostatnio słabo z veną :/

sobota, 5 grudnia 2015

Od Daenerys CD Shay,a

Zderzyłam się z twardym podłożem. Niestety miałam takie pecha, że wylądowałam na prawy bark. Otworzyłam oczy. Było ciemno, wiec nic nie widziałam.
- Shay? – odezwałam się.
- Daenerys? – odpowiedział.
Ulżyło mi, że nie byłam tu sama. Wstałam, jednak przez upadek jęknęłam z bólu, gdy tylko przeniosłam ciężar ciała na prawą przednią łapę.
- Nic ci nie jest? – pokręciłam głową, co było całkowicie bez sensu, bo tego nie widział.
- Nie. – więc odpowiedziałam. – Masz coś, czym można stworzyć światło? – zapytałam, a po kilku sekundach pojawiły się płomyki.
- Panuje nad światłem, więc raczej mam. – odparł uśmiechając się delikatnie.
Płomienie, wyglądały jak błędne płomyki, tyle że były żółte. Wpatrzyłam się w nie. Wtedy przede mną pojawił się duch tygrysa, więc odsunęłam się wystraszona. Niby jestem przyzwyczajona do widzenia duchów, ale jednak nadal czuję delikatny strach, gdy pojawiają się tak nagle jak z podziemi.
- Co jest? – no tak. On ich nie widzi.
Tygrys się na mnie patrzył. Wyglądał jak zwykły kot, tyle że nie miał oby oczu, a jedno ucho mu wisiało bezwładnie na skórze.
- Nic. Po prostu... – rozejrzałam się. – Jest tu wiele duchów. – stwierdziłam widząc wiele zjaw, które błądziły w tym korytarzu.
- Widzisz duchy? – zapytałam, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Zginiecie... – odezwał się jeden z duchów, a potem wszystkie to powtarzały.
- Musimy znaleźć wyjście, bo skończymy tu jako potępione dusze jak te. – powiedziałam i ruszyłam przed siebie, a basior obok mnie. Gdyby nie to, że włada światłem, ciekawe co to by było.

<Shay?>

Od Cheshire CD Shay'a

- Cóż za spotkanie. - basior uśmiechnął się prezentując kły
Przewróciłam oczami i obeszłam go w koło. Zatrzymałam się centralnie za nim, usiadłam na ziemi wyjmując sztylet. Basior odwrócił się i uniósł brwi. Z pewnością spodziewał się po mnie czegoś więcej. Czego? Chciał satysfakcji z tego, jak wściekła rzucam się na niego po tym jak zabrał mi posiłek. Obracałam broń w dłoniach wpatrując się w ostrze.
- Niezła ironia, co? Obiecałem ci wczoraj, że niedługo znowu się spotkamy. - powiedział po chwili ciszy, ponownie przybierając na twarz głupi uśmieszek
Podniosłam wzrok.
- Co? Ach, te twoje groźby. To było raczej oczywiste, przynajmniej póki nadal jesteśmy w jednej watasze. Wielka szkoda, prawda? - rzuciłam ironicznie
Basior nie odpowiedział. Wpatrywał się we mnie. Wstałam i podniosłam broń na wysokości jego gardła, jednak z dala od niego samego.
- Ale przecież problem zaraz może się rozwiązać. Jeśli ktoś z nas, ta głupsza część nie przestanie prosić się o śmierć. - syczałam przez zaciśnięte zęby, nadal jednak zachowując spokój
Shay uśmiechnął się dziwacznie, próbując pokazać jaki to jest spokojny.
- Już mówiłem, nie boję się ciebie. - odparł
- Nie? A to nawet dobrze. O wiele łatwiej zabić kogoś, kto się tego nie spodziewa. - mruknęłam
- Nie boję się ciebie. - prychnął
Przekręciłam lekko głowę udając oburzenie.
- Już słyszałam to z twoich ust. Mógłbyś postarać się o coś więcej. No cóż, tak czy inaczej... do nie zobaczenia. I postaraj się więcej nie wchodzić mi w drogę. - rzuciłam
Nie zastanawiając się dłużej wolnym krokiem opuściłam polanę, kątem oka spoglądając na basiora. Przestał się szczerzyć, wyglądał jakby próbował zrozumieć co się tu właśnie wydarzyło. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Już więcej nie zamierzam hamować swojego instynktu. Nie pozwolę temu szczeniakowi dłużej chodzić po tym świecie, gdy jeszcze raz zrobi coś równie głupiego będzie musiał liczyć się z konsekwencjami. Po drodze do jaskini napotkałam kilka jeleni. Było mniejsze niż to, które wypłoszył mi Shay, ale nadal miałam szansę na posiłek. Skoczyłam na jedną z saren i wbiłam kły w jej szyję. Intensywnie sie broniła, ale po kilku chwilach wydała z siebie głuchy ryk. Upadła na ziemię. Martwa. Podeszłam bliżej i kłami oderwałam z jej szyji duży, ociekający krwią kawał mięsa. Przegryzając go delektowałam się smakiem krwi, która natychmiast wypełniła moje usta i gardło. Myśl o tym, że niedługo mogę spróbować osocza płynącego w żyłach wilka tylko dodawała smaku temu posiłkowi. A kiedy wyobraziłam sobie zmaltretowane ciało Shay'a, z którego wypływają litry krwi poczułam, jak mój apetyt natychmiastowo rośnie.
<Shay?>

Od Shay'a CD Cheshire

Cheshire wyglądała na wściekłą. Średnio się tym przejąłem. Podszedłem do sztyletu i go podniosłem po czym zważyłem do w łapie. Spojrzałem na waderę i uśmiechnąłem się szyderczo. Spojrzała na mnie dziwnie po czym zjeżyła się i wyszczerzyła kły. Mój uśmiech się powiększył po czym wbiłem sztylet w trawę i podszedłem do wadery.
-Moim obowiązkiem jako alphy jest oprowadzanie wilków po terenach - powiedziałem spokojnie
Wadera wadła w swego rodzaju furię. Nie wiem dlaczego ale cieszyło mnie to.Bez słowa odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę. Po chwili się zatrzymałem.
-Po prostu się ciebie nie boję, a wtedy tylko dałem się zaskoczyć, niedługo znowu się zobaczymy - krzyknąłem do niej i ruszyłem dalej. Resztę dnia spędziłem na patrolowaniu terenów. Wieczorem wróciłem do jaskini alph i praktycznie od razu zasnąłem.
Rano poszedłem na polowanie. Łatwo znalazłem stadko jeleni. Zaszyłem się w krzakach i upewniłem się że jestem pod wiatr.  Podszedłem tak blisko jak to było możliwe po czym poczekałem aż jeleń sam się zbliży. Kiedy podszedł skoczyłem na niego i jednym ruchem pozbawiłem go życia.
-Czy ty musisz mi wchodzić w drogę? - usłyszałem nagle
Przede mną stała niezadowolona jak zwykle Cheshire.

<Cheshire?>

Nowa wadera! - Rozalia

data:image/jpeg;base64,/9j/4AAQSkZJRgABAQAAAQABAAD/2wCEAAkGBxQTEhUUExQWFRUXGRgZGRcYGBgYGBcXFxoXGBoXFxgcHCggGBwlHBgXITEiJSkrLi4uGB8zODMsNygtLisBCgoKDg0OGhAQGiwkHBwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLCwsLP/AABEIAOwA1QMBIgACEQEDEQH/xAAcAAACAgMBAQAAAAAAAAAAAAAEBQMGAAECBwj/xABDEAABAwIEAwYCBwUHBAMBAAABAgMRACEEBRIxQVFhBhMicYGRMqEjQlKxwdHwBxRysuEzQ2JzgsLxU5KT0hYkgxX/xAAZAQADAQEBAAAAAAAAAAAAAAAAAQIDBAX/xAAiEQACAgIDAQEAAwEAAAAAAAAAAQIRAzESIVFBIgQyYUL/2gAMAwEAAhEDEQA/APGkgVIhgnYUfleWlcE7U6GC0+ldfJIVFYXhSNxURT0qw5gi21ISKuNNCOQOldhdth7Cua0RTpAdiOVaKRyriso6EdaRWBPQVoGtg0UhlnyHLkqiUpPmBR2eYFCE2Sn2FRZBh1qSNNq6zlhYnVNcr/ubpdFcUUbQPYUE8QTsPatuCCajNdVIwNQOVYE9K2KkbbJMAEnlRSAjgcq6S3Owqx5X2NxLo1BpwpmPChRvvEgU3Y7OltWnuzq5FJBnyNZSywRSi2VVnLzG3yovC9m3F3Sm3UVf8D2cUojWmByq14TLUpACRXPP+RWi+J5zlnYKYLlWRvs1h2U3bQfMA/hVq/d4oTH4fULVzyyOTGkivYTANldmW9P8CfypmnLWuLLX/jT+VFtMWgRNSlBjrScgA/8A+M1/0Wv+xP5VynKmRuy3/wCNH5UbpMb1G85albApvbfAtJ7nS2gTrmEpH2OlZXfbZJhn/wDT/ZWq1jollAweZlAAHIUanPuYpWxljqgCEHatu5Y6ndBrvqJn2GYnE958NqDdwRAmaiCVovBFadxJVxq0q0BHWwm01023NdutEJE0wB4rIrdboA5ium0yRWqkZTceYoA9V7KYMJbB5iuc+wYcmOFHdmUksIHSrflHZkLTK+M/cR+NeXKVSs25HiGXdkX339ASQk31Rw3+78KuuXfsmV4g7ps40Um58H96k3Fp2PKvYMDlbbSAABYCfRKU/wC0US44AL7VUv5MmZ0ecZT+zTDtvKXojQoKSVCUgnUQI4hMj2HKmmRdm8LgU6GGgtVyX3YKiridpPpaneJzxtCtCjqWZITyAvelrTa8Sp0QEmACeJQCTpHIE296zc5PbHQPnGeIaaCi6pS06QEpVoSdZjVEwRy3igMs7QLxCVLKUqbSrSQ5IPD+zURJg2m1MR2DYckuFStQMJJI7sKACkpUkgwY41s9mW8O2Q2NMapMgrKTsJIggfDeTF5m9Fxr/QO3UDhcHY862i29Qs4jUkWPhgSePXy5VIozWZZtSqhLgG9S6ZFQP4aRagaAlsqBJHGtpWq1GBNr1qKLEDrbJ3qNCBN6JeEUOpM0xlT7fquzH+P/AGVqpO3bIAY//T/ZWVtHRmwnKcFDLdvqI/lFErwQIuBTDKzLDNv7tv8AlFTrZrNyZoiuYjJ21C6RSDHdjErkotV/OHFcJw9VHLJaBpM8dx2UOYc8ajahwQbGvVMwy9KgQoSKpOb9ni2SpHw11Y86l09kOHhVXsGQYO+4oWrD8Qg2UOPlQmLy4jxJEpVwiQDxFuR/CuhT9IaoVtNFRCUiSeFej9hOwS8Qol0FKdIIkGb3B9Ckj0p5+zz9n3iQ86mU+FaZ4HhfjB++vYWWQkAARFq5c2e+ojSFWVdnmmfhH6iDTdKQK6rlRrjYyHFOACTVYzzPEtxJHGfPgKa5klZBIvF/kfx/CvJP2gIcU4EAGG2goiJLjrkpQnyESeiTVY48nQzOxWYHFZu44DKCHgBE2SnSmTwGxgXr1rJsPoW4o7uBJHRIAAH3+9eY/smy5KNLnGXUgzy1IknjdCz0CkjqfUkrjSeh++qzVypCDHnwBf8AXWq32kzHShRkbWmLFRCefP8AVqZPrJnoQPxP4D1pFj8D3j7aDOlA1L5EnYHmdz/zWSGjvCMEMSZJUdUk7DhHLyoFGKKVaTVqxbSUtenGqugeM22J9TyH65UxoYhUcK0XBtUeqoSDuKkpIJ0QOdco08a5U+RY0vOMvcUIdBeKcAFBJdB4itYh8RfjNBow2kzVIKEXbvV9Dt/ef7Kyoe2mJJDIjbvP9lZW0dEPZdcpWBh2f8pv+QUaIIpVlB+gZ/y2/wCUUepQAuaxexmi0KwISagUZ2qVoR50hkb6UnhS7F4QEEcKbwONCPImmmBQM2yCXPDIB3I4dYr0fsP2JDSAp2FTw3BHAgHY29oHAUowrX0yQoSCQP8Aj8uNeqYZGlIHStXkbVESXZmFwyW0hCAEpSIAGwHIV0tcV0TULomsmI4VigN+vy/5qB3HgcZ5c5naoHmJkcL+xkH76kRhhckcZ9SIPrFKgCmTq22v8jQePyttwK1IBMHzuCN+FjHrRSYSkCdoEjnIsPOuVuCQQbKP3A7e1MRW8o7PDDnS38AUo+qtSlR6rgUz4wJmOHAcyefKmRcBP4cx+jQDmsTCep6nl+tqNgRoSsxCYH2pECdzzUfSusHh/ETvJ9fU1HhUOLMEFMHn+vwpsywEj9Gkxg+NRYSOI34dYqs4pGlVhG5Pt8I/HrVsewmpQJ4GY4T196T4vBEqJ9/y6CgaErS5tx5chzPKjEJkADjWv3MAi3iVc8o4Any/Dai8PhQlad/CIHWdz8t6KK5AONakHp+FKGkkXN+X4VZ8QyFDTzPy40vcbAJMWSCYG5OwHyoQ1IT5phpUkdLfOSaTZi4pJGlVh/SrTmTOoE8SCDH1QBMDqdqrq2FFe1haPLhP41cQsrHax5ag0SLeOOvwVlE9t3/7IAC2se2ge1brVaIZd8mbP7uz/lt/yii0YIEyaEyhz6Bn/Lb/AJU0fqrB7KO0MCo+4EzXZb61tSTFSBEvDyKFcRp4TG/lzpgkmIrjujMGmM5yzDBTqVC97/hV5SLUiyLApSZEfkd/anilRTRDIsMV6R3mnVedMxvaJvtHrUOPcIQdIkxt+FT6uNA55mScNhnX1XDSFLIG50zCRPM29aa7YjvDOAhNxPnP6mpXUkgwRcb14u32hxeE7nE4h5DrT471eHSCS02skpIPHQFCwiIi9eyYJ4EWuDtxjaqnBxEiLECIE3+I9bUpx+JJSkomLpPDiduQki/IE07zBsKBjc296FGXAjTAgCAOQt68KhMCr4jNlMEoZSt95UfCCQmJSNXJMAxJuecmjcHnigrSuAbzEq9CRYE2hInlUWcZW8lKhh1oZ1ElThRqUmdyDNiRzvegcuy0QAyQVCynHAsrVIG2mAknqZ6VfVBReG8akC5CfMx71Ky5qM3jnEUAxgkNhOqSeH4wkfeaZpM7VkxkwrRTWCt1Qwd3BpKtUX2qBeEvv+uFHmg8YsgGBQIXqwxTJF+XSglNAJMfFJnz6fIUQjMN72mP6edR4pYUOXlv1JNMR1hsIFBPIJ9yTuflSvMsCRJAAbSCVE8bwB67mmDWI8ICfCdpP30j7QZ6UrSw0RYeZJ2BUfqp6m5JsKaVhZ5v2tt3ZUCZKyCRcjwXI4Xm1ZRnbjGlXdBSgkp1yn4lCdF1cieVbrZAXTKlwwzP/Sb/AJRRjUqvFqhyZ1PcM2/um/5BTJLwiAK53s0RtCudY5iUjhNQlJ3mtpULAipAMYWCK7bhW24oXvOArtlu8zQA+ypjTMmfw6UapMn3obArJA5fqKNqkQcBFI+22VnE4HEMp+JbZA4SRCgPWPnVgrhaJql07A+buz+QOYpKdLrxceSvDolQICAYUCNeoNpG/CYHGD9FMYMJSEg7ACegAH4Uq7P9ksNhFrW0nxKKjJuQFq1EDkJp9WmWfNgQow4Fd6a3WVgMgfYSoeIT039qAzB9LKCoASAd9h58hx9KakUh7QYUKSQZPEAbE+UX2/UULYCvC533jgT4lSR8IJJ3uqPgSDzj74sjuNS2iTsOXE8hzPlVIyRpwLlSlJSDJATZJE2UoSAZJJAUOF95s+MxKQmUoWtUW8JHzI2/V+NNCDWsdqufCIm+9+EVOMTeJk8pvXn2IzlaZSVDWZ0JEjSN95kk7T1N70zyYLCbmFRsBYb8Yk/LyFDjQFudx6U7hfolSvuF6jdzBHFJPkJ6+nrQrT7kQUz639jb51EtYUTxP2TJSY3lJmD5VIHGLbaXOhQBHDj1gc6TlRSuLibXJKj6cKpvbLOUIWptAWysSsqTAbi4kQfEb8f+OeyPah15ZadKSEoBQsTwHiBMkmZmOlbLG+NjothfUNSrQLTqhKfM8/K9VzM3VOOjulBCZglMAkDczw5XJN+FP8ahSkWSTa0iPYRYUpwuXKJk+EJkmBIk263iwkz0FEXQiq9qMGgIYKbau8MEHVcpMqm/GsrP2hJc1tSlSB49KQdhKbmAZUdyZ5VlaCPQMpgYdkn/AKbf8iaYNOpNKMn8TDIO3dt/yimaUpi3CuZlkykih1u8IqTvBFRvL4AUhokB60fhDcX07X9/1alKkEDkaaZKkrOiPMxEbwb2I4etAmWXBIITckmePtRFaAit1ZJlZWqyaQGE1zW5qNx0Ck2M7rKGXi0gSbUvfzgH4COnGT0ilYDRa52qtZ+VbpSk3+tr0xBv4dz+pp3g1Sm9qQZ1i+7X4lACZkt95HsfD57XojsBU2/IBOI0X3QgT0EwYHon76c4JSVoAKgs/aWEyTzHD5UnfzVxMpAC5BIPiEzf4UBSjXGX49TpiUpWDCgla9J4WSsDSd7VbRIvzfLwl/wj6Q38SNR/06lAAx0NPssskKPDciBHIm0CfKOtVft9mCmgklQS4LjxkGRJu2oAKHHw+IdaSZX+0tJjvUlpwW1JhxpfA60mCmeMH152scpRtDs9mw2IGxN+tvlwpd2gxaGm1vagNAKlX2sduc7ecV5pmXb5hbX0RU26kxpT4gOrZMBSD9kxv0qvoexeOKkuuFCFcRpCTcWUJ8jBJM8accD3LoLvRW8bmD+MdKzKibJSBYckxxMcOMVcuxWUll1JUVzpVMDTE7SNU8r9RXGJwP7iAlptTjqxAXEgcvDfWra3rwqxZTljmHQXFrBeXJWpUTzCEyY81XrfJkuNLQJUPWw2BxE/WMz6Eyo0LjcQkAFKZ+zKlKj0IgUvW6s+J7TB4awmP9Qv8qny9TCVBVyTaRqcAH8QCY9a56AqXbrNS4tvTphOoSDMnwzeaym/b1pA7nS2q/eX8KZ+Dgmsq0+hDrJcT9C0ANm0fyijhiIquZJmgLCBBshI9kimWFxI3gk1i0ajwPhQtyqRpyN6WsYiDKhHKt4rFpjxG1TQBb76ifCCfKrL2cb0NKWoBMmTsAEpG/lvVVLo0iNqh/aVnMYDGMIVpW2GgQJB0LKTvyMLH+k1UI8nRE3RYMd+0HBtOFtS1TaDpsqb2P5xReX9r8K8QltySfvr5WDht5RN586t/YHOFJfQ2kAqXCbm1rhR611ZP4yUbRMX6fSgeFZ3lKm8QoJGq52tzqHE5kE3J8h/Tc1wlDZ3EcqQZvmakg92kqV0v/T50nxPaJaiUhJA4H/ipUPqIBFvOL73nzp1QzzHtL2zzBDsOI7tCj4QRY6bEBU3v5UKrthi8OW3VhCu8bC25SY8UEjVrkQD/TjXpWY4BrEsrZdCSVQZ4yBCCPZQ5261Sn8uxeESllLrCm0EltTzKXFNp4lCgk3mDHXlXbjljapozd/B/wBm/wBoZxB0rGgEXt8K91Te6YoztZmOpTcOL8CNRU0vSY4L0kQvSRtB9BY+RYJ5TL5U4Tr1BZUeJJ1EqETcFXrVhazF0uJUkFQmw1EQSE+FCgoQqPqncDjBknhSdoaZa054sJCFulKSPCoNWV6pMg8/CPLnYsqIdbC0OalEeFRKjqTuJkA7c/6VVMMkuQBrYMgCRKCoz4VJjTOxgaQZO5vV6yjK9IhSQDzRISeOpPEHjBvc7iuedIZSO2wefAaKAFA3CtRChwGoDT18VxPkao7XZRZUdaSiDxIA9yqK9hzdCEKC1LIsRqt53EeKlb3aDDkaQdRAI8CSpJ9PwqoZpJUiuKKM32K0wopnjAUL9B8STa8EDzptlWYeLucMyp5YsQtPdpR/FKLeQmjWsetxQS0hSP8AHCkp9UKke1XbI8KlIvJUdyePpTlkf/QPrQBlXZ4NDvlJSt8gjVAAQDfS3Hw9TuaCW26owUpSAdo/rcelXDEwEk/hP3cKR4nDIMm/UpJ9wQoGsuRIkVglOyChQA6JIPlcEe1Yz2c8QUe9H8Pdpjztr9jTf9zJB0pBtzJPrJBPuagYxTzayAhcDmIHyEj3NVbCxJ+0DDhKcOJn+033/u+tZUn7QMZrThzA/vLgz/063VR0IrmCzJDbTZBE6U29BT7Lc0Dm1jVKwqEKS2Dbwpv6Cm+AaWgyIKeYq5QVF2Xht1KjeK27hEK4UpwUEiSRRrThBJ3Fc7VFI6U0pAkX6Uh/aElTjacRCwnSEvoSYK2iRI8wQCPPqatbTkgnYdaXY/EpKSkhS5tAFr9arHPjKxSjyPE8fhAlX0Z1oN0kcjwPUbVYuweBUh8PuFKEpBgLMElQiRy9aZ4vsSrXqZeASozoWk2J3ggn7qPw3YzGfUWw4Ij4iBPL4fxrtlljKNJmfFrZdmu0LcE60psArxAm2wgmdz60OvMEuruvSOF+YmL2PpSFvspjxE90Akx8RV4TvwuCI/U1mLyB3DysoStVpJUVA8BBMaT1rkcF6Umi1MOMiyiB0J+/iPuoXN80Q2IC0gK+sVAIB4pUeA9OXWvPcfm3eHTEHbQo6CDO6HNvRQHmaAfdcVAWkE81JhQP2VQRKT94EXq44fQbHmaPuByUEhSTJTPiAmfDBhxMwY6iDxATAeduMQg6eKTJQdiVIVYTxFDNMOKSNKZSCfDvojYp4xvtted6Z5VlxKklaTzBF5E/Em8+xPURWrqKJoX4rsiT4lqBJAlSQBO8qKbSNhI9Yp9kfZ1aWzpIUU+YBTMlKkxtI8xPnLtOD0Hu1Klld06rpSrkDMoPK+23GiMMhbS7LINhKrT/AIVdd4PGeNZSytqhpHWUYXu3LfCYF4237pfIi5HDlV0XGjwzA5bg8CPyqvulIBWnjvB4/nxH9a1hM0nwmx4Ecjt6Vg+xi7tO2HG4J3IVafe21IMqwITIi4N7/MU/zPGp4ix4jbjNB4RrWbWVwPPz6VUXSKG+AYHU/rnTF6wHPh18jQuWTEGx5HgeX4e1M2QFpIi4sRy/pxqCWBYXNr6VyJsFRY9Db+vTjUOKwmymlwBfSDEdJgj0NA5oVNuQFQo3A3B+f9RNEM4s7lIMTcEnnx2PUGKqhBbWIIErSpI57iecpJge1DrfOqQrUB/CQP8AVYp96mbd4hOkj7J3HT7Q9RXBUhfEg/aTv/qSbH0oArv7RHEkYfn9JNv8usoL9oGH0dwAtMfScFD7F949qytI6EUTLniQkK+GBf0qwsYjQ2QFTfaq+3hylCJFikfdRuXBIUeMjauiStFIsOExSgtJPwxPyop/OiVgpukb0hdtaYqFzL3VfCbG01lwT2UXFObF1wJR8AFyPup864ltsEjekXZLBJaRBuedGZti4Qbi01zyX6pGliXMs2CVQgSDP66UVkWdlRSiYSLmNhA+fnSMltYJBhV5oFnGd26IsJ+fLy2PpWygmqIke1N4oACdyB5x5ekVrGYPUmDeeBqp9mc0kl15QlXwI4gD6yzztYCw61aHczTBJO2/GJMAHqTw32qGmmc7KH2g7MJUSQLzvHyqtHDKaUULEpE2NxHQ/V3r1l2CmVC54VWs1y4G5HC5q4zemUpFdy7FhFz4kbKGyhMFLiTwJFiOl4pth8UgGx1IJk6SQRxKo+qdiRF9xMWVYjAEC28e87jqKCSypCgUykgyPI8DziT702ky7L+xiULTC9JBEXAuOAJ29Zj50FiXCgR8aRMSYUAPqk8QLb3EA7XqrsZgpMzabdJ3iOA36eW4NaxSiec8DxO4g84mPKKz4UBvF5iUqlE8AQeKTzjcjmJrGcabSNhIPI8QTyImoW0AkfZJifslV0kcx0psjCCAoDeFe/xAeX403SGL2JeBixm44A8/XY+dO8nbiB7f4TyPzoHDtBp4H6qpHnaRHW36vVgaZAUDuFbeXL3++pkwYelsKBIsTY9DwPvWYV3VJ2cTZQ6m9+YMT71tneOluooXE6m3QsCyhB6KTJg+YmDzHWoJOu0eXIfbCyIKb3Gw4g+Rik2HQtsAApUOB1k+x3AI9KtBcBTI2P5fr5VTcxwS9RShcHdM7wb6YIuOk+1VHwBkrFpUPGhXQhKhfqRt62pScXh1ulP0qF8EmwPOxi/IjfnSLGM4hKgpSo/xIKQlX+kqkHyNazLFOpQCt1ejebkp6psfY2NaqAHXbXFqAZTqkDvI1oWSJ0W1cRb0rKRZ/i1rS2rvA6k6tK0ykEeHdJ2PPnWVVUIlzJIKGYM+BH8opQH9KtoNd4J1KQCpWwTA9BQbz+pRMTyrohHqgbGJxZ+I04y/M1EAEgJO1U8uKUYFMsPh1KgFXw3onBUOMj0PDZ4lLZ1ACBFVd/GrcKtBkE7VvHOoSyCCCTuJvSbF5mhKRosePtWMMfhpZ3inii80sxOMKjbfpQGJxCj9aRXCXSAYtNdUYUZuRYstxDiClaipDab+H4lQPhTynafmOFuy/tMgkKcnSPhbSblR5ned+QSmSbm/mrGJcPh1SOtdpeOx22MfcP1epeK9ilW0ey4XtB3hkFJJEJj4QZG3O5F+NudHZniUoRe5PDc+25M/fXk2R5v+7q1pFx8KN4OwPpT9jEOvQ66tQ5NI+NR4TwAEm/OLVzyxUyaLRhHEubCZmbWm4N/MVJiMAImNvzT+BrrK2e6ZBWCkmwRubnnxJv71OrEhetHERyjxaregA9xWL30CZV86w8FNrK+8Tb10n3oTKnFJIvYR8lX87TVgzDDzY30kHypbgcLA08Qkx5pUD9xq0+i0xipoKnTYcehnUPZUj/VR+FxMNTxSZI5/aj5mkzLhS5HCTH8KlG3pM+lMEK0kjcT7gkx8jHtWbQxnjcPKdSeEEHob+0/zUTgnZTHIyPXce/6vQ2VYiE6TsmU+nD12roKKVlPBJF+m3/qagBq8mUwDfcHr/wA1DiMZ4QogwSAoDcHb5G9DtP6mlfaQSPb+n3UqdzHUlaTHiAMG40kbjnHLoaEhDn9/CbKNjsYI5kg8vWKpfabMlocISoFO4BmQekqEg9Irh3NFlJixT8SCSZFoUhY5dRCknpZK9i3HbwNXUa0OJ4+Hgr9WreEO7ETLz8mzoCeawVAzyVqI+dR43H92AoL3tJAUCOpFiPeg0JvEJSDsbqQTxBCgSg8N6VZknQsT4UncA28wDEH3muiMFYrOczcEJ7sqAlVkL1IB8PwhV0+XlWUqxrRBF+fDy87VlKUewOmpIEngKmZbINqDbNhTBh8c4rprok7caO/GtB0gyfWhH8QSY4VGXDMzRxHZLiXjsCY5TQylTWLWTvUuCwa3VaW0lR3MbAcydgPOjQNkNbFMMbk62QC7A1AlJSpKgY3uk7iR70ApsiJFNMRuYrUVoGicO6i2sEAcqGxk+AUQRPpz9Pzpvg84LKoRJcURKjcIT/h/xTxpSvMiDYCBtzo3K0JfUStWlVZSX1lLwuTmekgruTZKBxSNp8zv7UHl2YaFSqypJAF4JAA1GIkAHymkRlH0aTqi+onSAPLepn8eUJhJBVe4BJvaAax4IGi/YPMkPBQtqEA/dfrbauEN6VC20n3B1D5Jqv8AZp9KQQoAFIKlm/1o0oEbm1x186teHcQ8kgfGLkcYPOsJRpi0L8WgSOepSZ6Rb+b76IeGpPI3T7Tf3APkTS/GOlKOqST7K1D5QK4xOZJAVexI/wBon3pUMa5c9qAJ42PRVkqHuAfWmDzo1BR4jSr04+33VW8PigFLT9o6h0URH4D3NEKzIFKSeYkcwQUke3zpOPZQRgM1CFLQd02J6p8M/iaV43HhLkgyLEeRP6BpJj8YUPuL3SVQfYpnz+H2NJBjFg6CdXi8J6E8DyIg1tHFfYFrRjUAm0RboRS7HOIBkWvI2BB4EcF+kHzpWjGgpTPEqSehABB8jXTCdQiT5G4npxFWoUDCGX9SiojzKdlEcSk28xUxwaVi+ythtHkeHlceVR4VpSFyNhEkAkwePUU3fKT4dp5EAnzSbUN1oVFVz3B92UJkcbKEHh6EdRWqado8JpDYG3i/28OFZUOQUVnKMuViFhtsoCosFqI1dE2Mm1TqyiDp/eMMFAwQXSLi0XTapuxh/wDuYf8AiP8AIqu8x7POpWVLUyhK1rKVLdQARqJte/pXZZk32LMwwTjK9DggwCIOoKB2KSPiBos5EtIBdcaYJEhLq9K4PEoAJA86fZGppzEspSe9GGw6tKoIStwHVYG5SNVvKaqLzynFKWskqUdSidyTQrYWEY7K3GgFK0qbV8LiDrbJ5ahsehovHJ7vC4dI2d1uL/xKSvQkHmEgbc1UV2NGtTzCv7JxpZUOCVIiFjkRO9SdnsWy8yMJifDeWXfsKVuk8r87GY5UCbEB08BBNE5apSylpKdS1kJTOwnj5Depc2yZzDOaF8ZKVD4VgcR+XCab9lsOGkOYpa0Nqu0ypfw6yJKrbwLe9N1RTl10ddrcmaaS26zCkD6JZF4cRI1K6mCD5DnVey9KC6gLSVJUpKSAdJhRA3G0TNWvs3h29LuFXiWnEvjwhKiVBz7QkXOx8x1qst4Yt4hCFfEl1CVDqFj/AJpfCYv4QYvDgOuIBgJWtIJ5JUQPuqdJkgIKUzbUowB5ngK3jWtWIeEf3rn86qnzHBIbRdYCoPhH6tSbRotB7uWpY/tyCvTqAQrUIgkEjhMGOdTvtLYYDobSoL+FxKtQE7Ta35iK47WvaXU/5LVudjRZzruMNgtSQtlxDwcbP1k60xHUSanj6TzaSorqczWlNzF5jbUrr5TVn7JOO4PEoU59Kl5BUO7JcKgIHIQJUL8BNV7tDk3daXWT3mHcuhW+kn6iuvX8atOT4wtOZYQYlmD1B0iPmKJpcWK7GmeYoLJhKEagDd1OxuDYbb1UM0UtKgCUkKAIKFBQIOriPI+1XBnFFDYSEpVKGzcrBHhiDpbUPnSLF4IGVJRp8RJBn4iTJBNyL1iqi6HB2CqxSvEd9JE/n7z71JiMbpVp2v8AgCB91EYLAwTPFKZ63oHOcJDqzwt6GLUKm6NTSV3UF3C/kefzFBBj6p3AimOCZ1aSb3I9gPyos5TY8Tf2vVckibKs+PCoHpHn/wAUZ2dxkOJS55A9eFM8bk8psNv1NJsTlxQocxetE1JUKz0NnChyDFo2HIiiBkoER77W6xSPshmnhSFbgx5R+hVzeOpNvMetcM7i6KTKH2waSO6AB+vx/grKn7aq/svCARr/ANlZTWgZVewzU4ttRgBAKiSQAJSQN/Oo2MzSFOsvgrYU4siPiaVqP0jR+8cfvUMJ1FIFpgeUwJq0Y/sM+jvdC0u6FhKChJh0HWNSST4SFIKCk3B+fc5JbM6sGbwLuHIxGHPfNgyh1F46OI+JJgkEdTQ+IThnjrSpTClXUgJ71uTuUEEFI6EV0xlOMYfLbYUh2EHwrEFLjiWkHeFArWE3pi0vFrVCkM6wjvVKWhkQ2VIRrK1W+Jad73pOS9CmAvPpaw6kshQDvgLywApwfWQ0kfCj7SiTNh5JUo1delWfNcmfccTKSVqIb0rWkLCzr0pKSrwhRQvTYA6SR1AyrL1wpWnQBp1KUCQkKAKTbmCkgyAQQZgzQppfQqgzAurewWhRlSMQhDSlHYLTdMngN/WuO2o0FplJHdtpARCknUT8a1AGQSbXHPnRGaZDiSA13OltrvDp1oKysB0qccAVYksrSOA0wJpO1krocDamwlRLwFwZOH1d4LG8FBFCmt2CiL2zpIUDBBBEbggyDVrzN8LDGYISjV8DoUCUpdTGlUW9/wCGhP8A4hiu8ALaWwfrLWNAIS4opJGx+iWOhFE5Sw8D3YZC2cRLZbK0p1KSkKlBJgKAUD7cqbnEHH6Cu5iDqc7jDEkkz3ZuTcmde9JX8R3yx3ikoTt4UQlAO5CE3PXiaZf/ABt4qUhsFRCUrCNbesIXp06gF2UdSbcdSecVj3ZPEI7zWmNCNfhvMqUkTsQPAq8b6ftClyj6OjO1+KZdcQ4y7rhCEFOhaY0TeVAc9q5zF7vMJhR8JZDqVA8daklJHMGD5HzqTDdkcSpUBAUQpSVBKknSpHdykqmAqXEp08zUWEwz2KlptseApB1KSmFKVoSmVEDUVWAo5L0FE12fzruSpt0d5h3PjQbx/jTyIt7U17XICP3FLC9QCCG1SBMKTpk2A+VK8z7MPstqdI1NpSgqVtpK0tkiJkhJdQkqFpV5wPjcnxLaJcQQhAWYJBCQCyFGJ5vNf93nT5Rf0nj3Z6lgcxDIKYCwUoulxrdKYIhSxQGb40uylpICzxJQuAeJCFECL7keu1F9kHCxhksYhsd4hRSCO7UIOhQSpWqEq+kRZRBOsRN4YDHIWJQ2spJIH9mnxau7iCsQdfhg3mRwNcc2rdIcU0LkYeB+ulIc5TAJPL7r/hViXivDOhcSgSNFi4UBAI1SkkuIsQPiFKM3YU80e7bVJSopBKEkgCSQCqSAN4pQ32a2VfKc7uNQ4n5/darZl2ODiP4r+h2+6qXiOzuJbQ4tTYAbjVCkqAB73UZBiUlpQIqX9/UwotLstCilQMSCi2m3I11SjGX9TJ2XopBPSIH6/W9V/NMLE1LkmYTp1KlZBVHIV3mbsyeO9ZpOLJsRYLEFpYI516Lk+JC0CTYgCvMMSq4qx9kcyvoPz5delPNC1ZUWGdtWz9Fv9fjb6lZXfbhP9jEx44j/AEVlc60WebsymCLEQQaZs9osSlKgH3BqWXCARBcV8SxaxPSkiXDWu9IPCu7lFrsktKc0Wkh9TikuqBTrEJOkiCCEgDjO28HcA1yO07gWtesl1xBQpZAUSkqaXYERMtIGxETbjVeXjVK3g1y87EQAPKfzqfwOy0N9oXghMvL1EqkEJUTq1BWrUkzIWsX21kCJqDFdoHW5DS1oJCQfhKSlCA2kaSIgIAAHQcb0oVijoBhM87z99COYkmJpLhehlkwHaNRLq8Q64tS5CoISVA95IOkCP7Vzb7Z6RDie0jjjwd1EqAdSkqAOkPBQWREeI6iZM3M1Xiu2wqRpdjYfP86dQ2Kyxrz3EKUVtvEExqMJlUEnxHT4rk778ZoJjPsQjUhpcBXxABKgoQU3BBEaSR5E8zSTvzEcKwukbWo/HgDw9pMTp0qWSkhANkz9H8Hi06pTwMyLchUgzxS16ie78MEpSm58YUbJ8Kld4uSInUaQd7bhWg6aKh4LssS+02IUokPFIMzZJkq0yVJ0wonQi5H1RWsBnymlqdStQcVonQlCU/RxohJTAI0iDv1uaQtO+IGAb7cKkxeJJcKoSOgED2o/GqGMMwzx51JbK1FtUEpVpNwEAQYkWbRtvpFc4nOMS80GFvLU2AkBBIiEA6eF467wJ2ELHMQSbxXeHduJAPv+dO4VoXZ6N2FzpeLxTicQu+jU2EeEAp0BUD63hQj4pPhERVyVkTdvE5KQkDxXAbMokxJKTcSTfeZNeM9mMyWxjG1oCZBUIMkEFJkG816Ee2T0/A17L/8AeuXMu/yNFgaysCBrdATYQsiPDo3FydNpJJ5bCEPah1bKXFNuL1EHUZBJ8ITeQfqgC0WA5VC52weM+Br2X/71XO0HaBxxCwQgWOwV/wC1RBO+ygIZ++hsgOLlUkmxBUrvCSREG7rlj9roIX4nOn3NYW4Vd4TqlKJVqKlGTpm5Ur3pScQqIm1YHTXauC+EDPA4rQd+V+nKmjmOKtRF9VVrvPKth8024sniMF4o6oVRGGxmlwKFhSTvTWy8ablEOJ6N2mxSlIYJvZd/+ysqpLzZwstJMeHVG8/V3v0rK4mjQ//Z

Od Shay'a CD Daenerys

Podniosłem łeb do góry. Nad nami był jeden ze skalnych łuków. Staliśmy na niewielkim wzgórzu z którego było widać wszystkie te łuki.
-Kiedy z Rosaline zakładaliśmy tę watahę było ich znacznie więcej ale z czasem się rozpadły i teraz ich szczątki dryfują gdzieś w przestrzeni razem ze szczątkami ogromnej góry która tu kiedyś była - powiedziałem
Nie odpowiedziała. Staliśmy wlepiając oczy w przepiękny krajobraz. Nagle dostałem w bok małym kamyczkiem, kiedy się odwróciłem w kierunku z którego przyleciał zobaczyłem że olbrzymia skała zmierza wprost na nas. Bez namysłu chwyciłem waderę za kark i przygniotłem do ziemi. Skała przeleciała parę centymetrów od naszych grzbietów.
-Dziękuję - powiedziała Daenerys kiedy się podniosła
-Nie ma sprawy - powiedziałem i się uśmiechnąłem - Musimy bardziej uważać, proponuję spacer lasem, tam przynajmniej nie ma tych skał
Wadera kiwnęła głową na potwierdzenie. Ruszyliśmy w las. Szliśmy w stronę drugiego łuku. Panowała kompletna cisza, ale mimo to czułem się jakoś nieswojo. Coś było nie tak. Zatrzymałem się i dokładnie rozejrzałem w poszukiwaniu czegoś niepokojącego.
-Coś się stało - zapytała Daenerys
-Nic - odparłem - Ruszajmy
Weszliśmy na jakąś skałę. Najprawdopodobniej to były podnóża tej góry co tu kiedyś była. Była cała porośnięta mchem. Nic niezwykłego. Jednak to coś nie dawało mi spokoju. Czułem taki wewnętrzny niepokój. Znów się zatrzymałem. Wadera spojrzała na mnie dziwnie.
-Coś tu nie gra, lepiej wracajmy - powiedziałem
Nagle ziemia delikatnie zadrżała. To uczucie się pogłębiło.
-Szybko - powiedziałem
Zawróciliśmy i ruszyliśmy biegiem dokładnie tą samą drogą którą przyszliśmy. Ziemia ponownie zadrżała tylko tym razem mocniej. Instynktownie się zatrzymaliśmy. W skale pod naszymi łapami pojawiło się pęknięcie. Spojrzeliśmy na siebie i ruszyliśmy dale tak szybko jak tylko mogliśmy. Po przebiegnięciu niecałych trzech metrów skała się zapadła, a my wpadliśmy do podziemnej jaskini. Ostatnie co zobaczyłem to walący się łuk, potem była tylko ciemność długiego podziemnego korytarza.

<Daenerys?  Może trochę akcji? ^^ >


Od Rosaline CD Cheshire

- Mogę Ci zaufać? - zapytałam
- Tak.
- Ostatnio widziałam, aż 10 szpiegów na naszych terenach. Muszą być to wilki z conajmniej 5 różnych watah. Przeszukiwałam nasze tereny. Mogli zostawić jakieś płapki. Trzeba będzie wysłać większą ilość straży na granicę. - odparłam
Milczyłyśmy przez chwilę. Pierwsza odezwała się Cheshire.
- Myślisz, że może być wojna?
- Nie wiem... Nie chciałabym teraz tego. Nie mamy pełnych wojsk, a tamte watahy mają nawed przydawkę...
Znowu zapadła cisza. Podniosłam się i podeszłam do wody. Zanurzyłam łapy. Wpatrzyłam się o wodę. Moje myśli znalazły się w innym świecie. Mój trans przerwała Cheshire:
-...

Chesire?

Od Rosaline CD Etera

- Jestem Rosaline, a Ty? - zapytałam basiora
- Jestem Eter. Też należysz to tej watahy?
- Tak. Jestem Alphą tutaj. - powiedziałam dumnie
- Jesteś siostą Shay'a? - zapytał
- Tak. - uciełam
Siedzieliśmy chwile w milczeniu. Było to trochę niezwręczne, ale nie miałam dzisiaj nastroju do gadania. W końcu ciszę przerwał Eter:
- Dlaczego wtedy przedemną uciekaś? Odpowiesz teraz?
- Nie ważne.
Wstałam i chciałam już odejść, ale Eter powiedział:
-..

Eter?

Od Etera

Wstałem jak zwykle wcześnie, nawet bardzo wcześnie. Można powiedzieć że prawie w nocy. Wychodziłem się przejść, lubie wychodzić prawie w nocy gdy nikt jeszcze nie wyszedł z jaskini. Tym razem było trochę inaczej...
Wstałem prawie w połódnie, nie wiem dlaczego. Na dworzu lał deszcz, pomimo tego że było nawet ciepło, jak na grudzień. W deszczu w oddali zobaczyłem waderę, wyglądała na waderę. Mimo że lało jak scebrą wyszedłem i powoli szłem do niej. Nagle uciekła, zdezorientowany pobiegłem za nią. Na reszcie się zmęczyła, bo przysiadła pod wielkim drzewem.
-Czemu uciekasz? - zapytałem, ale odpowiedzią było milczenie.

Jakaś wadera?

piątek, 4 grudnia 2015

Od Cheshire CD Rosaline

Kiedy o świcie wybrałam się na spacer, planowałam jedynie samotną wędrówkę w świetle różowego światła bijącego od słońca, które dopiero co wspinało się na horyzont. Chciałam zatrzymać się na Wybrzeżu, by obserwować pierwsze promienie w zimnych barwach charakterystycznych dla fauny rozwkitającej przy brzegu. W dodatku w wodach roiło się od pysznych ryb, które były nawet lepsze od większości zwierząt skrytych w lasach. Już niemal czułam przyjemne zimno okalające moje ciało gdy skakałam między łagodne fale. Tymczasem, w połowie drogi zatrzymała mnie Rosaline. Byłam tak zamyślona, że niemal na nią wpadłam. Przywitała mnie swoim charakterystycznym uśmiechem, na widok którego przewróciłam z irytacją oczami. Jak bardzo denerwowały mnie wilki, które potrafiły cieszyć się... z życia. Na jej ramieniu dostrzegłam jakieś zwierzę. Feniksa. W ciągu całego życia widziałam niejedno takie stworzenie, jednak magiczna aura bijąca od niego wprowadziła mnie w stan błogiego spokoju.
- Nowe zwierzątko? - mruknęłam obchodząc wilczycę wokół
Ta pokręciła twierdząco głową. Wzruszyłam ramionami, po czym wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
- Dokąd idzesz? - spytała wadera
- Nad morze. - odparłam nawet nie odwracając głowy
Rosaline ruszyła z miejsca i podbiegła bliżej. Feniks zleciał z jej ramienia i frunął teraz nad nami. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Może pójdziemy tam razem? W towarzystwie weselej. - powiedziała lekko trącając mnie w ramię
Rzuciłam jej spojrzenie spode łba, w moich oczach nadal malowało się zdziwieniem. Odchrząknęłam.
- Wprawdzie nie za bardzo się z tobą zgadzam, ale nie będziesz specjalnie przeszkadzać. - mruknęłam po chwili
Rosaline ponownie się uśmiechnęła, po czym wyrównała ze mną kroki. Szłyśmy w ciszy, mimo że wadera co chwilę starała się zarzucić jakiś temat ja zbywałam ją milczeniem. Dopiero kiedy przed naszymi oczami ukazał się piaszczysty brzeg wstąpiło we mnie dziwne ożywienie. Usta zadrżały w dziwnej parodii uśmiechu, tylko na tyle było mnie stać. Podeszłam do przodu i usiadłam na ziemi tak blisko do wody, jak było to możliwe. Przy każdym przypływie o moje łapy moczyła przyjemnie zimna woda, wysuwająca się na brzeg w postaci lekkich fal. Natychmiast rozmarzyłam się widząc słońce wysuwające się z wody na horyzoncie. Miało teraz nietypową czerwoną barwę. Morze wydawało się takie bezkresne, spokojne... ciche i piękne.
- Czy to nie wspaniałe? - szepnęłam po chwili
Rosaline podniosła głowę i mruknęła coś w odpowiedzi. Bardziej interesowały ją białe muszle i fragemnty bursztynu, które zawzięcie wykopywała z piasku. Nieco zrezygnowana pokręciłam głową.
- Słuchaj... wczoraj widziałyśmy się w tamtej dolinie. - zaczęłam mówić
Wadera przestała rozrzucać piasek i obrzuciła mnie zaniepokojonym spojrzeniem. Widać było, że z trudem stara się zachować spokój.
- Owszem. - odparła
- Wyglądałaś wtedy na zaniepokojoną. Czy coś się stało, szukałaś czegoś? Nie chcę wyjść na wścibską, ale... wyglądało to nieciekawie. - ciągnęłam
Rosaline stanęła bez ruchu. Przez chwilę wyglądała jakby biła się z myślami, czy nie podzielić się ze mną informacjami. Po chwili jednak zbliżyła się do mnie i wzięła głęboki wdech. Zaczęła mówić.
<Rosaline?>

czwartek, 3 grudnia 2015

Od Cheshire CD Shay'a

Z początku zamilkłam. Wpatrywałam się w niego z dziwacznym skupieniem wypisanym na twarzy, starając się dojść do tego czy jego propozycja jest na pewno szczera. Kiedy jednak dotarło do mnie, że mówi to na poważnie nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wybuchłam tak intensywnym i nieco histerycznym śmiechem, że zobaczyłam jak przez grzbiet basiora przechodzi dreszcz. Odsunął się strategicznie ku wyjściu przełykając nerwowo ślinę. Podeszłam bliżej i odepchnęłam go w bok, tak że plecami był przybity do ściany. Przestałam się śmiać, zamiast tego na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech.
- Nie zrozumiałeś jeszcze jak bardzo głęboko tobą gardzę? - wycedziłam przez zaciśnięte kły
Shay szarpał się, ale blokowałam jego ruchy. Widział, że wyczekuję na odpowiedź dlatego trochę ściszonym głosem mruknął coś na potwierdzenie, że mnie zrozumiał. Przekręciłam głowę wpatrując się w jego oczy. Nie wydawał się być przerażony, jedynie zszokowany takim rozwojem wydarzeń. Widząc mój wzrok starał się mnie odepchnąć i uciec, ale nie dałam mu szansy.
- Chcesz śmierci? - spytałam szczerząc kły w uśmiechu
Zatrzymał się, jakby próbował strawić to co właśnie powiedziałam. Kiedy sens zdania do niego dotarł ujrzałam coś w jego oczach. Czyżby to był strach? Milczał, dlatego powtórzyłam pytanie głośniej, niemal krzycząc. Gwałtownie docisnęłam go do ściany umieszczając jedną łapę na jego gardle.
- Nie... - powiedział, choć jego głos bardziej przypominał jęk który wydaje zarzynana zwierzyna
- Więc dlaczego się o nią prosisz? - krzyknęłam, a mój głos rozniósł się po jaskini.
Widząc, że zaczyna się dusić puściłam go i odeszłam do tyłu. Wziął kilka szybkich oddechów, po czym podniósł się i stanął na równe łapy. Pokręciłam głową z wyraźną niechęcią.
- Zachowujesz się jak głupi szczeniak. Prowokujesz kogoś nie myśląc o konsekwencjach. Mam ci pokazać, jak takowe wyglądają? - mruknęłam cicho
Ruszyłam kilka kroków przed siebie i pieczołowicie sięgnęłam po sztylet leżący na strzępkach trawy. Wzięłam go w łapy delikatnie obracając. Kiedy patrzyłam w moją twarz odbijającą się w błyszczących ostrzu dałam się ponieść wyobraźni. Wyobraziłam sobie, jak nóż trafia w gardło Shay'a. Rozcina je na całej szerokości, basior dławi się plując własną krwią. Zpazmatycznie oddychając trzęsie się w agonii, a ostatnie co widzi to ja. Trzymam broń ociekającą jego krwią i wpatruję się w niego. Na twarzy mam triumfalny uśmiech, który nie znika jeszcze długo po tym jak wilk zamknie oczy. Po chwili odwróciłam się w kierunku basiora.
- Jeszcze tu jesteś? - syknęłam
- Proponowałem spacer i nie otrzymałem odpowiedzi. - powiedział spokojnie
W tym momencie mocniej zacisnęłam łapę na sztylecie, rzuciłam go posyłając kilka centymetrów od głowy basiora. Odskoczył, nóż z impetem udrzył o kamienną ścianę.
- Naprawdę nie wiesz jaka jest moja odpowiedź? Wynoś się! - warknęłam prezentując kły
Czułam, jak wypełnia mnie nienawiść. Naprawdę chciałabym, żeby wybrał się na tamten świat
<Shay? Przestań stawiać mnie w takich sytuacjach>

Pierwszy sojusz!

Zawarliśmy sojusz z watahą Slave Wolves :)

poniedziałek, 30 listopada 2015

Od Rosaline CD Cheshire

- Co tu robisz? - zapytałam "zdejmując" uśmiech z pyska
- Nie mogłam spać. Poszłam na spacer, po czym zobaczyłam Ciebie i tutaj zleciałam. - odparła
- Okey. - mój uśmiech ponownie zagościł
Była piękna noc. Księżyc w pełni. Wiatr lekko powiewał między futrem.
- A Ty co robisz? - zapytała po chwili wadera
- W nocy nigdy nie mogę zanąć. Wałęsam się po terenach watahy...
- Jak duch, bądź zjawa? - przerwała mi
- Tak. Odsypiam nad ranem. - zakończyłam krótko
- Chyba już pójdę. Chcem się chociaż trochę wyspać. Pa.
- Pa. - pożegnałam się
Dalej włóczyłam się po terenach watahy w poszukiwaniu czegoś fajnego do roboty. Zatrzymałam się na łące. Lubiłam tu być. Przypatrzyłam się listku na krzaczku. Były na nim małe kropeli wody.
- To pewnie resztki z ostatniego deszczu. - pomyślałam
Nagle za krzakami dostrzegłam jakieś małe stworzenie. Był to feniks - mały. Podeszłam do niego.
- Pomóż mi. - powiedział telepatycznie
- Też ma te moc. - pomyślałam
- Co Ci się stało. - odpowiedziałam
- Ugryzł mnie wilkołak.
- Za chwile wracam. - obiecałam
Zebrałam trochę ziół i wróciłam do Feniksa. Ptak pokazał mi ranę, a ja ją opatrzyłam i dałam zioła.
- Dziękuje. - odparł
- Nie ma za co. Pójdziesz ze mną? Musisz się teraz wykurować. - uśmiechnełam się
- Oczywiście. Będę teraz zawsze przy tobie.
Zaniosłam feniksa do swojej jaskini i od tej pory staliśmy się nie rozłączni.
Na zajutrz rano wziełam Fire'a (swojego feniksa) na spacer. Po drodze spotkałam Cheshire.

Cheshire?

Od Daenerys cd. Shay'a

Patrzyłam na to wszystko z zachwytem. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Znaczy kiedyś, dawno temu słyszałam o miejscu, gdzie skały lewitują, ale nie myślałam, że historia ta jest prawdziwa. Mówią, że to nie tylko piękne miejsce, ale również tajemnicze i magiczne.
- Jasne! - uśmiechnęłam się i cofnęłam.
W każdej chwili mogę spać i to jest właśnie piękne. Ryzyko, poczucie strachu. Czasem dręczące i przeszkadzające, ale jednak dla mnie to uczucie jest wspaniałe. Basior uważnie mi się przyglądał. Cofałam się, aż byłam wystarczająco daleko od klifu by… Ruszyłam biegiem i odbijając się od podłoża, skoczyłam z mocnym odbiciem, dzięki czemu wylądowałam na jednej ze skał.
- Idziesz? - krzyknęłam i ponownie się wzbiłam na kolejną skałę.
Basior bez większych odpowiedzi, skoczył za mną. Zaczęliśmy się kierować do tych łuków.
- Kto pierwszy! – rzuciłam szybko i przyśpieszyłam tępa.
Teraz to był wyścig, a Shay mnie nie oszczędzał. Także ruszył szybciej. Skakaliśmy ze skały na skałę, z rozpędu lub bez. Wspaniałe uczucie, a poprzedni strach, ze zlecę i zginę, teraz był przeszłością.
W końcu oboje stanęliśmy zadyszani na jednej skale, a nad nami rozciągał się łuk skalny.
- Szybki jesteś – powiedziałam do basiora, który był pierwszy, szybszy o kilka sekund. Niezły jest.
- Może, ale ja tu już byłem nie raz – odwrócił się i podniósł łeb do góry.

<Shay?>

Od Shay'a CD Cheshire

-Ja? Nic nie chcę, muszę dbać o członków swojej watahy - powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem obchodząc waderę dookoła
Cheshire w odpowiedzi warknęła. Było widać że stara się nad sobą zapanować by nie rzucić się na mnie, jednak średnio się tym przejąłem.
-A tak na poważnie to chce ci opowiedzieć o tej jaskini - powiedziałem - Jest to Kryształowa Jaskinia, w tej watasze wilki nie mieszkają same w jaskiniach więc niedługo będziesz mieć tu większe towarzystwo
Zaśmiałem się widząc niezadowolenie Cheshire. Nie wiem dlaczego ale jakoś lubiłem ją denerwować, choć to nie leży w mojej naturze.
-Mam jeszcze jedną sprawę... oprowadzić cię czy dasz sobie radę? - zapytałem i rzuciłem złośliwy uśmieszek

<Cheshire? Kompletny brak weny... ;-; >


Od Shay'a CD Daenerys

Szliśmy w całkowitej ciszy. Las stawał się coraz gęstszy. Ponieważ byliśmy blisko gór postanowiłem pokazać Daenerys najwspanialszy, moim zdaniem, teren. Niestety żeby tam dojść trzeba pokonać wiele nie łatwych przeszkód. Cała ta wędrówka trwała około godziny. W pewnym momencie naszym oczom ukazały się ogromnie zarośla które bardzo dobrze znałem, teraz tylko one dzieliły nas od celu. Zatrzymałem się gwałtownie.
-Chcesz zobaczyć coś fajnego? - zapytałem z uśmiechem
Daenerys kiwnęła głową. Łapą wskazałem jej by przeszła przez zarośla. Nie pytając o nic zrobiła to. Poszedłem za nią. Staliśmy teraz przy krawędzi ogromnego klifu, nie byłoby w tym nic niezwykłego gdzyby nie fakt że parę metrów od nas przeleciała ogromna skała.
-Witaj na teranie Lewitujących Gór - powiedziałem
Zdziwienia wadery nie dało się opisać. Rozbawiło mnie to.
-Moja reakcja była taka sama kiedy pierwszy raz to zobaczyłem - powiedziałem
W oddali pojawiło się więcej takich skał, a przy horyzoncie były ogromne skalne łuki.
-Jak chcesz to zaprowadzę cię pod te łuki - powiedziałem i wskazałem na nie łapą.

<Daenerys? =3 >

Od Cheshire

Było już późno, zapewne zbliżała się północ. Mimo, że przez ostatnie godziny starałam się zasnąć moje starania kończyły się na niczym, przewracałam się tylko z boku na bok. Za każdym razem kiedy zamykałam oczy czułam, że cały koszmar dzieje się na nowo. Bezustannie widziałam krew wypływającą z rozszarpanych ciał, a cichy śpiew ptaków dochodzący z zewnątrz mieszał się z jękami, które przecież tak naprawdę istniały tylko w moim umyśle. Kilka razy słyszałam też krzyk przepełniony bólem, a wtedy przez moje ciało przechodziły dreszcze. Przecież to nie miało sensu, jeszcze kilka godzin spędzonych w tej norze i oszaleję. Nie myśląc wiele zeskoczyłam z płaskiego głazu który służył mi za posłanie. Przeciągnęłam się z trudem powstrzymując ziewnięcie i słuchałam dźwięku jaki wydawały rozprostowywane kości. Wolnym krokiem skierowałam się do wyjścia, a od nadmiaru świeżego powietrza zakręciło mi się w głowie. Mimo to chłód nocy był tak przyjemny, że od razu poczułam ulgę. Ruszyłam przed siebie patrząc rozglądając się wokół. To jasne gdzie zamierzałam się wybrać. Szkoda byłoby marnować tak pięknej nocy. Nie minęła chwila jak pokonałam las i zaczęłam kierować się na wschód. Nie znałam jeszcze za dobrze wszystkich terenów, ale spostrzegłam że droga którą szłam robiła się coraz bardziej górzysta i pokryta kamieniami, więc był to dobry znak. Kiedy na horyzoncie zaczęły malować się ośnieżone szczyty gór uśmiechnęłam się do siebie przyspieszając kroku. Do podnóża gór dotrłam w krótkim czasie, ale nie miałam zamiaru wspinać się na sam szczyt, który wydawał się znikać między chmurami we mgle. Zamiast tego wybrałam łagodny szlak, którym pokonałam niższą część łancuchu. Droga kończyła się sporym urwiskiem, to właśnie był cel mojej wędrówki. Usiadłam tuż przy jej brzegu. To było piękne miejsce, które od razu zapadło mi w pamięć, kiedy pierwszy raz rzuciłam okiem na okolicę. Ukryte między skałami, z dala od jaskiń... Spokój i niedostępność tego miejsca dawała mu niezwykłą aurę. Szczególnie pięknie wyglądało tu niebo, wydawało się że wszystkie gwiazdy świeciły jaśniej. Od razu wbiłam wzrok w nocne niebo zapominając o wszystkim. Przejrzyste niebo było także dobrą okazją do innej rzeczy. Można było odczytywać horoskopy. Bardzo lubiłam się tym zajmować, wydawało mi się że wróżby naprawdę się spełniają. Bliźnięta, baran, byk... łatwo odnajdywałam horoskopy. Na intensywnie granatowym niebie z łatwością dojrzałam małą, świetlistą kulę. Wenus. Układałam to wszystko w całość, a kiedy skończyłam... przeżyłam mały szok. Według horoskopu w najbliższym czasie miało mnie spotkać coś złego, przed czym nie zdołam uciec. Jeszcze raz spojrzałam w niebo, aby upewnić się że czegoś nie przeoczyłam. Nie. Wszystko się zgadzało. Mimo, że nie była to najkorzystniejsza przepowiednia postanowiłam zachować spokój i zająć się czymś innym. Mimo to co chwilę odpływałam myślami zastanawiając się nad przyszłością. W pewnym momencie coś zwróciło moją uwagę. W dolinie znajdującej się pod urwskiem, na którym teraz siedziałam dostrzegłam jakiś ruch. Zatrzęsłam się nieco i wytężyłam wzrok. Mało co widziałam. Istota o chudej posturze krążyła w dole energicznie przetrząsając każdy kawałek trawy, zupełnie jakby czegoś poszukiwała. Oczywiście domyśliłam się, że to wilk, najpewniej z watahy, ale jego niepokój mnie zaciekawił. Postanowiłam przyjrzeć się z bliska. Jako, że dotarcie na dno wąwozu zajełoby mi zdecydowanie za dużo czasu. Jedynym możliwym rozwiązaniem było rzucenie się w dół. Oczywiście nie w tej postaci, to by się równało ze śmiercią. Wzięłam głęboki oddech, po czym zmieniłam się w kruka, z trudem powstrzymując się od wrzasku. Przemiana w małe zwierzę jest na szczęście krótka. Zeskoczyłam z klifu rozkładając swoje nowe, czarne skrzydła i poszybowałam w dół. Uczucie wiatru na skórze było takie przyjemne, że niemal wynagrodziło mi niedawny ból. Zleciałam na dół i wylądowałam na jednym z drzew w dolinie, niedaleko nieznajomego, a właściwie nieznajomej. Poznałam bowiem w niej Rosaline, waderę z watahy. Nie zwróciła na mnie szczególnej uwagi, nadal szukała czegoś w trawie. Widząc to zmieniłam się z powrotem w wilka, przy czym straciłam równowagę i zachwiałam się na gałęzi. Rosaline kątem oka dostrzegła mój ruch i błyskawicznie odwróciła się w moim kierunku. Nieco się przestraszyła, ale po chwili posłała mi uśmiech. W jej oczach widziałam jednak, że nie ma chyba powodów do śmiechu.
<Rosaline?>

Od Blusji CD Lucasa

-Nope. Mówi się "słowo honoru".-odpowiedziałam śmiejąc się.
Ustaliliśmy trasę wyścigu. Ponieważ ściemniało się, meta była obok jaskini Lucasa. Ja musiałabym przejść jeszcze jakiś kilometr-dwa.
-Trzy.... Dwa.... START!
-Osz ty! - krzyknął basior goniąc za mną. -I tak wygram!-dodał żartobliwie.
Po drodze do końca na naszej trasie stanęło stado "magirożców" (jak zdążyłam kiedyś nazwać). W sumie były to nosorożce. Kiedy tylko je ujżałam krzyknęłam;
-Zawracać!- i pognałam dzikim pędem w przeciwnym kierunku. To samo zrobił Lu.
Wyścig już się kończył. Jak przypuszczałam, wygrał samiec.
-Dobranoc- powiedziałam i pobiegłam kłusem w stronę mojej jaskini.
Kiedy już byłam przy wejściu usłyszałam głos.
-Witaj Blusji...
-Kim jesteś?!
-Twoim koszmarem...- podczas gdy cień to wypowiadał poczułam, że coś mnie łapie z tyłu. Chciałam coś powiedzieć, ale już nie mogłam bo miałam zatkane usta (pysk)...

Lucas? Pomimo "sojuszu" i tak jest mój złośliwy charakterek >

niedziela, 29 listopada 2015

Od Lucasa CD Blusji

- No to skoro mamy rozejm to co teraz robimy? - spytałem wychodząc na brzeg jeziora.
- Nie mam pojęcia. Wymyśl coś ty jesteś facetem - skwitowała krótko wadera i podpłynęła do krawędzi brzegu jednak nie wyszła wody.
- Polowanie? Wyścig? Jakiś inny konkurs? A może... - chciałem dalej coś wymyślić ale przerwał mi wesoły krzyk wadery
- Wyścig! Tak! Wyścig! Ale masz zakaz latania, okay? - spytała patrząc na mnie srogo
- Zgoda, słowo harcerza
- Przecież nie jesteś harcerzem - zaśmiała się gdy kreśliłem znak "X" na mojej klatce piersiowej
- No ale tak się mówi co nie? - spytałem uśmiechając się niezręcznie

Blusji? Chwilowy brak weny xd

Od Seven

Był chłodny, mglisty wieczór. Gęste chmury przysłoniły niebo, dlatego nie dało się bliżej określić czy słońce już zaszło. Tym bardziej że dookoła panowała ciemność, ale nie widać było blasku księżyca, tym bardziej gwiazd. Ja siedziałam akurat nad błotnistym brzegiem przy wpół zarośniętej sadzawce. Dookoła słyszałam cykady świerszczy i bzyczenie komarów. Robiło się chłodno, ale nie przeszkadzało mi to . No, może trochę....
podniosłam się z błota szukając czegokolwiek co nie przesiąknęło lodowatą wodą. Zmarszczyłam brwi. Na drugim końcu bagna rosła stara wierzba płacząca.Jej długie zielone witki muskały z gracją mętną taflę wody. Nada się.
Zaczęłam błądzić w szuwarach. Moje kroki były niepewne, a co drugi zapadał się w błoto. Nagle usłyszałam cichy szelest. Zignorowałam. Pewnie to znowu te wredne borsuki. Na dzień dzisiejszy miałam ich serdecznie dość.
W pewnej chwili grunt zapadł się pod moim ciężarem,a ja z plusem wpadłam do lodowatej wody.
Ale chociaż nie muszę iść na około....heh, czemu ja zawsze mu muszę tak pozytywnie myśleć...
Wynurzyłam się z wody zarzucając głowę do tyłu. To była trochę głośna akcja. Trochę za głośna jak na mnie. I miałam rację.
Z pomiędzy gałęzi wierzby wyłoniła się wilcza sylwetka. Czemu wcześniej jej nie zauważyłam? Chyba nie jestem zbyt spostrzegawczą osobą...
(Ktoś się skusi? )

Od Rosaline CD Aristanae

- Okey. - uśmiechnełam się
- Od czego zaczynamy?
- Od gór. Stanowią one wschodnie granice naszych terenów. - opowiadałam po drodze
Do krótkiej wędrówce znalazłyśmy się u stóp gór.
- Tutaj są góry, tak jak widać. - powiedziałam
- Wysokie. - rzekła Aristanae
- Teraz pokaże Ci źródło rzeki, która przechodzi przez całą watahę.
Przeszłyśmy połowe pasma górskiego. Z ostatnią skałą zobaczyłyśmy źródło.
- Źródło! - krzyknęła Aristanae
Uśmiechnełam się. Do zachodu słońca oprowadziłam waderę po każdej części watahy.
- To koniec. - rzekłam
- Dzięki. Pa. - pożegnała się wadera
- Pa.

Aristanae?

Nowa wadera! - Seven

http://orig06.deviantart.net/305f/f/2012/266/b/8/b86b8c06fbe0c637786a04f171d4d867-d5fltpt.jpg

Od Rosaline CD Syriusz'a

- Tak.. A z Tobą? - zapytałam
- Jest okey. Jak się nazywasz?
- Rosaline, a Ty?
- Syriusz.
- Co tutaj robisz?
- Ciesze się życiem. - odpowiedział - Są tutaj tereny jakieś watahy?
- Tak. Watahy Zagubionych Dusz.
- A mógłbym dołączyć? Zaprowadzisz mnie do Alphy? - zapytał z entuzjazmem
- Tak. A Alphę masz przed sobą. - uśmiechnełam się
Basior też się uśmiechnął.
- Zaprowadzić Cię do twojej jaskini? - zapytałam
- Chętnie.
Po drodze opowiadałam basiorowi o storzeniu i działalności watahy. W końcu dotarliśmy do celu.
- To tutaj. - rzekłam
- Dzięki.
Basior już znikał, ale w ostatniej chwiki powiedziałam:
- Chcesz potem pójść na spacer?

Syriusz?

Od Aristanae CD Rosaline

- Hej- uśmiechnęłam się- Mogłabym cię o coś poprosić?
- Jasne. Mów- odparła podchodząc.
- Znam tylko ciebie... W takim razie czy mogłabyś mnie trochę oprowadzić po terenach watahy?- spytałam trochę nieśmiało- Oczywiście jeśli masz czas i ochotę- dodałam szybko.
- Okej, Aristana...- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Proszę, mów mi po prostu Arista- przechyliłam głowę lekko w bok.

<Rosaline?>

Od Cheshire

Spoglądam w górę czując ciepło spływające mi po twarzy. Niebo jest perfekcyjnie czyste, bez najmniejszej chmurki. Co prawda delikatna niebieska barwa wydawała mi się być przepiękna, ale upał był tak niemiłosierny że najchętniej schowałabym się w jaskini i przesiedziała cały dzień w cieniu i chłodzie skał. I właśnie tak zamierzałam zrobić, ale do tego jeszcze długa droga. Póki co wolnym krokiem posuwałam się przez las ciągnąc za sobą jelenia, a właściwie jego nieco zmasakrowane szczątki ociekające krwią. Mimo, że był pozbawiony dużej ilości krwi i oczywiście ciała i tak ciężko było go za sobą wlec. Z wystęsknieniem wypatrywałam wejścia mojej jaskini, a kiedy wreszcie zaczęła majaczyć się w oddali westchnęłam z ulgą. Kiedy znalazłam się w środku, przywitał mnie przyjemny chłód. Zawlkołam ofiarę do środka i rzuciłam na ziemię, po czym zaczęłam rozdzielać kawałki mięsa sztyletem. Wykonując tą czynność pogrążyłam się w myślach i po chwili przestałam nawet myśleć co robię.
- Nie podzielisz się ze mną? - usłyszałam czyjś głos tuż za plecami
W pierwszej sekundzie moje ciało przeszedł zimny dreszcz, upuściłam nóż na ziemię. Oddech istoty, która za mną stała był nieprzyjemnie ciepły. W jednej sekundzie zabrałam broń z ziemi i odwróciłam się instynktownie celując nią w stworzenie. To był wilk. Fala szoku ze mnie zeszła, zastąpił ją natomiast gniew.
- Co ty robisz w mojej jaskini? - warknęłam, a sztylet wylądował niebezpieczenie blisko gardła przybysza
- Naszej jaskini. Od dziś mieszkamy tu razem. - odpowiedział ze stoickim spokojem
Cofnęłam sztylet i delikatnie odłożyłam go na jedną ze skał. Jak to razem? - Nowy? - rzuciłam obojętnie
Basior odpowiedział mi skinieniem głowy.
- Jestem Syriusz. - powiedział po chwili
- Cheshire. Jeśli nadal jesteś głodny, to częstuj się - odpowiedziałam obojętnie.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili zabrał się do szarpania mięsa mrucząc pod nosem jakieś podziękowanie. Ja tymczasem oddaliłam się od niego wskakując na jedną z wyższych skał. Przewróciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit nasłuchując. Nie mam pojęcia czy dam sobie radę dzielić z kimś jaskinię. W końcu lubiłam samotność, która towarzyszyła mi od kilku lat? Może jednak przyszedł czas na zmianę, w końcu kilka dni temu dołączyłam do watahy. Mam nadzieję, że nie będzie mi utrudniał tej... współpracy. Po dźwiękach zorientowałam się, że już skończył posiłek, a teraz chodził w kółko po jaskini. Co jakiś czas nabierał powietrza jakby chciał coś powiedzieć, ale widać że nie mógł znaleźć tematu do rozmowy, dlatego szybko je wypuszczał. Aż dziw, że w było tu tak cicho że niemal słyszałam każdy jego oddech. Jeśli należy do tych bardziej towarzyskich wilków, z pewnością mu ta cisza przeszkadza i uważa ją za niezręczna. Ja jednak lubię milczeć...
- Chciałabyś się wybrać na spacer? - zapytał po chwili
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Chciał spędzić ze mną trochę czasu? Przez chwilę poczułam, że to miłe, ale po chwili wróciłam do rzeczywistości.
- Na mnie nie licz, nie mogę robić za oprowadzającą. Sama jestem tu od niedawna. - mruknęłam nieodrywając wzroku od kamiennego sufitu
- Tym lepiej, oboje będziemy mieć okazję je poznać. - dorzucił wesołym tonem
Sama nie wiedziałam co mam myśleć, ale po chwili... zgodziłam się. Mimo, że zazwyczaj nie biorę udziału w takich rozrywkach, basior miał w sobie coś takiego, co sprawiało że mimowolnie się uśmiechnęłam. W sumie pierwszy raz od dawna ktoś zaproponował mi spacer i zachowywał się tak... miło.
<Syriusz? Następne będzie dłuższe, obiecuję>

Od Syriusza

Odpoczywałem na łączce bez żadnych większych trosk czy zmartwień. Tylko ja i wolność... och, to takie piękne a przynajmniej do momentu. Po kilku godzinach leniwego leżenia na łączce zapowiedziało się na deszcz. I jak to by nie mogła właśnie się tak stało. Deszcz runą jak z karabinu obijając o ziemię, drzewa, pobliskie wody oraz moje ciało. Otwarłem leniwie oczy po czym odetchnąłem przeciągle. Leżąc tak kilka minut odwróciłem się w końcu na plecy spoglądając na pochmurne niebo. Zamknąłem oczy gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Było to tak gwałtowne uderzenie, że i ja i wilk przeturlaliśmy się kawałek dalej. Swój "lot" zakończyliśmy na twardych kamieniach blisko ściętych pni drzew. Ja zakończyłem swoją podróż na kamieniu. Wstałem z trudem ale jednak. Otworzyłem oczy i zacząłem błądzić wzrokiem za szują która ową podróż rozpoczęła. Kiedy nigdzie nie ujrzałem żadnej postury zdziwiony wyprostowałem się. Przymrużyłem oczy ponownie się rozglądając tym razem obchodząc pobliski teren czyli w zakresie pięciu metrów od mojego skończenia. Kiedy już straciłem nadzieję na wyżyciu się na wilku usłyszałem ciszy pisk. Zastrzygłem uszami po czym uniosłem głowę ponad wysoką trawę. Niedługo po tym ujrzałem czyjąś posturę. Położyłem uszy po sobie, warknąłem pokazując swoje kły i zacząłem podchodzić do postaci. Kiedy byłem zaledwie metr od postaci warknąłem ozięble
- Dlaczego na mnie wpadłeś?!
Wilk jednak nie odpowiedział. Ponownie warknąłem zaś w odpowiedź usłyszałem jakby syczenie. Przekręciłem głowę. Byłem zdziwiony bo to w końcu ja byłem ofiarą tego zdarzenia. Podszedłem trochę bliżej leżącej postaci
- Wszystko w porządku?
Wilk odwrócił się w moją stronę. Powoli wstał po czym wyrównał swoje obolałe ciało. Patrzyłem się na wilka, który okazał się być waderą z dość dużym zaciekawieniem.

Rosaline?

Od Rosaline CD Aristanae

- Chodź. Pokażę Ci twoją jaskinię. - zwróciłam się do wadery
Aristanae nic więcej nie powiedziała, tylko za mną poszła. Całą drogę szłyśmy w milczeniu. Dzisiaj nie miałam dobrego dnia, więc dobrze, że wadera nie chciała rozmawiać. W końcu dotarliśmy do celu.
- To tutaj. - wskazałam łapą na wejście do jaskini
Wadera tylko coś powiedziała szeptem, po czym weszła w głąb jaskini. Kiedy zniknęła mi z oczu wróciłam do siebie. Położyłam się. Poczułam się senna. Zasnęłam. Obudziłam się nad wieczór. Wyszłam z jaskini i ujżałam Aristanae.
- Cześć. - przywitałam się

Aristanae?

Od Daenerys cd. Shay

Basior wydawał się miły. Ale to mogą być tylko pozory. Ja na przykład jestem nieśmiała i miła, a jednak potrafię zabić. Jest alfą, ale jakoś tego w tej chwili nie ukazuję. To dobrze. Nienawidzę wilków, które uważają się za lepszych.
Spacer? A czemu by nie. Terenów i tak nie poznałam, a to będzie dobry moment do zwiedzenia ich. A czy basior mnie polubi, albo przynajmniej zaakceptuje, to już nie mój problem. Kiwnęłam tylko twierdząco głową. Shay stanął obok mnie i ruszyliśmy przed siebie w ciszy.
Wczoraj poznałam jego siostrę - Rosalie. Podobni to oni zbytnio nie są. Praktycznie wogle. Spojrzałam na basiora kątem oka. Mam zacząć rozmowę? Ale o czym.
- Jak twoje pierwsze wrażenie na temat watahy? - jednak nie muszę zaczynać pierwsza. On to zrobił. No dobra. Teraz się tylko przełamać, aby nawiązać z nim rozmowę.
- Na razie nie mam żadnego wrażenia - powiedziałam szczerze, chociaż trochę cicho. Trochę boję się jego reakcji. - Jak to jest być alfą? - zapytałam z ciekawości.
- Trudno to opisać. Z jednej strony to uciążliwe, a z drugiej strony czujesz się odpowiedzialny za wszystkich - powiedział, a ja kiwnęłam głową. Tyle z rozmowy?
Znaleźliśmy się w lesie. Poczułam powiew wiatru, który był dosyć chłodny. Wokół nas rosły różnego gatunku drzewa, pod łapami czułam suchą trawę, którą w końcu pokryje śnieg.
- Ładny wisiorek. Skąd go masz? - usłyszałam i skierowałam wzrok na basiora. Potem zwiesiłam łeb, aby spojrzeć na krzyż.
- Od kolegi, zanim przeszyła go włócznia - powiedziałam spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało. Tak. Podczas rozmowy o przeszłości, moja twarz jest nad wyraz spokojna. Łzy były przeszłością, teraz to tylko wspomnienia, nic więcej.
- O. Wybacz, że zapytałem - zmieszał się, a ja minimalnie uśmiechnęłam.
- Nie przepraszaj za takie głupie rzeczy - powiedziałam delikatnie rozbawiona tym. Po co się za takie rzeczy przeprasza? Skąd mógł to wiedzieć? To głupie. Spojrzałam na niego, a głównie to w jego oczy. - Masz ładne oczy. Kocie - stwierdziłam, a potem zdając sobie sprawę, co teraz powiedziałam, zwiesiłam łeb i zamilkłam. Nadal szliśmy, nie zatrzymywaliśmy się. Nasze łapy jakby same nas prowadziły przed siebie, tylko omijając przeszkody i drzewa. „Ty masz kocie oczy, a ja lisie uszy” pomyślałam.

<Shay?>

Nowy basior! - Syriusz

http://oi40.tinypic.com/2hsastl.jpg

Od Blusji CD Lucas'a

-Hm... Skoro nic nie pamięta, można to wykorzystać.- pomyślałam knując kolejny plan.
-To wybacz. Chyba pomyliłam osoby.-odpowiedziałam basiorowi i ruszyłam w stronę lasu.
-Poczekaj! Tak w ogóle jak już jesteś powiedz mi o co chodzi z tą idiotką.
-Jasne.- odpowiedziałam kierując się do jeziora.
Kiedy już tam byliśmy wskoczyłam do wody, a Lucas za mną. Jednak podczas jego skoku sprawiłam, że uderzył głową o głaz.
-Co ja tu robię?- wrzasnął wypływając.-Blusji! Ty idiotko!- krzyczą zezłoszczony.
-Zgoda?- spytałam podając łapę. Pomimo iż było śmiesznie znudziła mi się ta kilkugodzinna rywalizacja.
-No dobra...- powiedział basior niechętnie wyciągając prawą łapę na zgodę.

Lucas? Wolę z tb pisać w normalnej wersji xD

Od Cheshire Cd. Shay

Westchnęłam i machnęłam łapą w kierunku jaskini, z której wyszedł basior.
- Podziękuj tej swojej panience za propozycję. Czuję się zobowiązana. - powiedziałam
Basior przechylił lekko głowę i popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Chrząknął, po czym wykrztusił:
- Ja... Dobrze, przekażę. Coś jeszcze?
Odwróciłam się kiwając głową z irytacją. Być można uznał to za odpowiedź mówiącą ,,nie'', być może tak jak ja był już znudzony takim towarzystwem,
bo wycofał się i wrócił do groty. Ja natomiast ruszyłam przed siebie chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Nie mam pojęcia czemu, ale basior irytował mnie tak mocno że brakowało chwili, abym go tam nie rozszarpała na strzępy. Drugą dziwaczną rzeczą był fakt, że jeszcze tego nie zrobiłam. Byłam jednak tak zszokowana propozycją tej drugiej wilczycy, że czułam jak mimowolnie trzęsą mi się łapy. W dodatku nadal towarzyszyło mi okropne zmęczenie, więc nie miałem teraz siły i ochoty analizować całej sytuacji. Pozwoliłam żeby tysiące myśli zalało mi umysł, abym tylko przestała myśleć o tej jednej sytuacji. Postanowiłam poszukać innego spokojnego miejsca, tym razem gdzieś na łonie natury.
Tak... jakieś ciepłe miejsce skryte w cieniu, gdzie będzie można całkowicie zapomnieć o zmartwieniach. Rozejrzałam się wokół i zaczęłam myśleć nad najlepszym możliwym kierunkiem, jednak po chwili dałam sobie spokój. Ruszyłam przed siebie przeskakując przez jakieś rozwalone drzewo pokryte mchem. Im dalej szłam widziałam, że teren coraz bardziej zaczyna się zmieniać. Drzewa rosły coraz bardziej, a zamiast ciernistych chaszczy ziemię porastała soczyście zielona trawa. Korony drzew odsłaniały coraz więcej nieba, które było pokryte jasnymi gwiazdami. I nie myliłam się, po kilku kwadransach stanęłam na skraju lasu. Dokładniej na łące, przez której środek przepływała rzeka. Uśmiechnęłam się do siebie i zbliżyłam do brzegu obmywając nieco pysk. Zimna woda niezwykle mnie orzeźwiła. Nie myśląc już zbyt wiele położyłam się pod rosnącą niedaleko wierzbą i zamknęłam oczy wschłuchując się w śpiew ptaków. Zasnęłam. Obudziły mnie dziwne dźwięki, które przypominały nieco kroki. Spojrzałam na niebo. Wprawdzie nadal było granatowe, ale mogłam mieć pewność że minęło co najmniej kilka godzin od kiedy zasnęłam. Natychmiast podniosłam się i rozejrzałam po łące. Nikogo tu nie było, dźwięki musiały pochodzić z lasu. Szybko podbiegłam na jego skraj, adrenalina posuwała mnie do działania. Kilka metrów ode mnie spostrzegłem jakąś waderę. To z pewnością ta, która wczoraj proponowała mi członkostwo w watasze. Przyczajona stąpała lekko po trawie. Po co? Po chwili jednak wszytko stało się jasne, w oddali pojawiło się stado jeleni. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Zanim zdążyła mnie zobaczyć wskoczyłam na drzewo i wspięłam się na wyższe gałęzie. Przeskoczyłam na kolejne, a potem na jeszcze inne tak, by być jak najbliżej rogaczy. Kiedy uznałam, że odległość jest dobra zdjęłam łuk, który dotychczas miałam zarzucony na ramię i napięłam strzałę. Kiedy ją puściłam, jedna z saren padła martwa. Zanim reszta zdążyła rzucić się do ucieczki strzała zatopiła grot w szyi dużego samca. Zadowolona ze swojej roboty zeskoczyłam z drzewa lądując przy wilczycy, która przed chwilą szykowała się do skoku. Z początku nie mogła zrozumieć o co chodzi, ale gdy zobaczyła łuk w mojej łapie zaczęła warczeć myśląc, że wypłoszyłam jej zwierzynę.
- Są dla ciebie. Traktuj to jak prezent. - powiedziałam spokojnie prezentując zwierzynę
- Jak to prezent?
Westchnęłam, słowa które teraz miałam powiedzieć ledwo przechodziły mi przez gardło.
- Rekompensata za propozycję dołączenie do watahy. Jeśli nie zdążyłaś jej wycofać, to z chęcią zawitam w waszych szeregach.
Rosaline bez chwili wahania (co było dziwne) uśmiechnęła się.
- Zostajesz przyjęta. Serdecznie witamy. Pokażę ci jaskinię w której zamieszkasz. - jej entuzjazm był nawet nieco irytujący
Wskazała mi drogę przez las, mówiąc, że po zwierzynę wróci później. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za nią. Po drodze dużo mi opowiadała o całym mechaniźmie działania watahy, ale ja szczerze mało jej słuchałam. Cieszyłam się, co dziwnie naprawdę cieszyłam się z nowej przyszywanej rodziny. W sumie na tym polega wataha. Chwilę później stałyśmy już przez dużą jaskinią. Rosaline wyjaśniła mi, że to tu zamieszkam i pożegnała mnie wesoło. Burknęłam coś w odpowiedzi i szybko skoczyłam do środka. Westchnęłam rozmarzona na widok nowego domu. Grota była wielka, choć mniejsza od tej zamieszkiwanej przez Shay'a i Rosaline. Z sufitu wystawały kamienne słupy, a ze skał wyrastały różnokolorowe kryształy. Moją uwagę najbardziej zwróciły jednak wielkie budowle przypominające łuki. Rzuciłam łuk na ziemię i czym prędzej podbiegłam bliżej. W tej samej chwili moją uwagę przykuła jednak inna rzecz.
- Witaj. - usłyszałam czyjś głos
Natychmiast odwróciłam się do źródła dźwięku. Okazało się, że to głos Shay'a, który stał w wejściu do groty.
- Czego chcesz? - mruknęłam starając się zachować spokój
<Shay?>

Nowa wadera! - Hope

http://pre04.deviantart.net/4374/th/pre/f/2014/325/4/b/com___derwin_sunset_by_mara_elle-d87517s.png

Od Shay'a CD Daenerys

-To niebezpieczne tak spać poza jaskinią - powiedziałem kiedy skończyła pić - Wszędzie grasują niedźwiedzie
Wadera spojrzała na mnie krzywo ale nie odpowiedziała.
-To ty jesteś Daenerys? - zapytałem
Wadera wyglądała na zdziwioną.
-Z kąt wiesz jak się nazywam? - zapytała
-Siostra Rosaline mi powiedziała, jestem drugim alphą tej watahy - odparłem - Nazywam się Shay
Daenerys zmierzyła mnie wzrokiem.
-Może się gdzieś przejdziemy? - zapytałem

<Daenerys? =3 >

Od Aristanae CD Rosaline

- Watahy? Jakiej watahy?- spytałam trochę nie rozumiejąc.
- Zagubionych Dusz- wyjaśniła młoda wadera- A teraz odpowiedz na pierwsze pytanie. Kim jesteś?
- Wilkiem, tak jak ty- troszkę się chciałam z nią podroczyć, tak dla rozrywki.
- Pff tyle to i ja wiem. Jak się nazywasz?- przewróciła oczami.
- Aristanae- odparłam wyłaniając się z cienia i ukazując jej swoją sylwetkę- A ty? Jak masz na imię?
- Rosaline- burknęła.
- Miło poznać- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Albo dołączysz do watahy, albo musisz się wynieść z tych terenów...- rzuciła prosto z mostu.
- Dobrze, dołączę skoro tak stawiasz sprawę- przechyliłam głowę lekko w bok.
- Pasowałoby ci stanowisko wojowniczki?- spytała.
- Wojowniczki? Nigdy w życiu!- trochę się oburzyłam.
Dlaczego wszyscy tak się "palą" na to stanowisko? Serio chce im się zabijać inne wilki?
- No dobrze dobrze, już się tak nie bulwersuj... No to może szaman, wyrocznia...?- zasugerowała.
- O tak. Bycie wyrocznią to coś dla mnie. Nie ma tam nic stresującego i nie trzeba się kłócić- usiadłam przed Rosaline.

<Rosaline?>

Od Rosaline

Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Słońce zmusiło mnie do wyjścia z jaskini. Ociągnęłam się, ziewnęłam i wyszłam z jaskini. Przechadzając się ścieżką po lesie natrafiłam na trop zająca. Nie jestem może najlepsza w polowaniu, ale czemu by nie spróbować? Od rana miałam dobry humor, to też nie przyszło mi długo myśleć nad upolowaniem zdobyczy. Od razu rzuciłam się na zająca, po czym zaczęłam nim miotać na wszystkie strony, wyobrażając sobie że jest to mój przeciwnik w walce. Po kilku sekundach zabiłam zdobycz, a następnie uśmiechnęłam się szyderczo konsumując w mięsie. Po skosztowaniu jakże pysznego zająca, ruszyłam dalej przed siebie lekko podrygując. Ot tak zaczęłam wyobrażać sobie walkę, a po chwili udawałam że atakuję przeciwnika. Nawet nieźle mi to wychodziło. Potem rzuciłam się na ptaka, twierdząc że to wielki potwór, którego muszę zabić. Podcięłam mu gardło i w kilka sekund obdarłam z opierzenia. Byłam z siebie dumna. Słońce było już w zenicie, mama na pewno by się o mnie martwiła, zresztą nie mniej jak ojciec i rodzeństwo.  Rozglądając się wokoło dostrzegłam ciemną sylwetkę.
- Kim jesteś? - zapytałam - Należysz do tej watahy?

Ktoś?

Nowa wadera! - Aristanae

http://pre08.deviantart.net/a887/th/pre/i/2013/158/c/6/icaitlynn___comission_by_wolfunny-d685vgk.png

Od Shay'a CD Cheshire

-Może dołączysz do naszej watahy? - zapytała Rosaline zatrzymując waderę
Prychnąłem poirytowany. Rosaline spojrzała na mnie z wyrzutem.
-To nie jest najlepszy pomysł - powiedziałem szeptem
Rosaline jednak całkowicie mnie zignorowała.
-Dzięki, ale nie skorzystam - powiedziała Cheshire i wyszła z jaskini
Zaśmiałem się. I dobrze. Taka bezczelność nie będzie nam potrzebna. Rosaline chrząknęła. Spojrzałem na nią, a ona patrzyła się na mnie z wyrzutem. Westchnąłem i pokręciłem oczami.
-Dobra... idę  - powiedziałem niemal niedosłyszalnie, na co Rosaline odpowiedziała uśmiechem
Poszedłem śladami wadery. Była parę metrów przed wejściem do jaskini.
-To chcesz dołączyć? - zapytałem
-Nie - odparła
Wzruszyłem ramionami i już miałem odejść, a le Cheshire mnie zatrzymala.

<Cheshire? Tak jak wspominałam, nie jest długie ;-; >


Od Lucas'a CD Blusji

"Czym ja zawiniłem?!" - krzyknąłem w myślach słysząc głos samicy dobiegający z wejścia jaskini. Warknąłem głośno i położyłem się na skalnej półce, która służyło mi za łóżko. Zakryłem łapami oraz skrzydłami uszy gdy ponownie usłyszałem wrzaski wadery. Skrzywiłem się nieznacznie i poszedłem w stronę wyjścia. Po drodze zapatrzyłem się przez co potknąłem się i w efekcie przywaliłem głową w ścianę jaskini. Otrzepałem się i zacząłem ponownie iść przed siebie przy okazji zataczając się zupełnie jakbym był pijany albo na haju.
- No nareszcie panienko! - krzyknęła jakaś wadera.
- Czy my się znamy? - spytałem siadając przed nią i lekko uchylając pysk ze zdziwienia.
- Eeee... Lucas? To ja, Blusji. Ta którą nazwałeś idiotką - powiedziała nieźle zszokowana
- Wypraszam sobie, jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie nazwałem żadnej damy "Idiotką" - powiedziałem z lekkim wyrzutem

Blusji? Pamiętaj, rozdwojenie jaźni XD

Od Cheshire

Nie mam pojęcia dokąd idę, ale szczerze to ostatnia rzecz którą się teraz przejmuję. Równie dobrze moja wędrówka mogłaby się zakończyć jakimś urwiskiem, gniazdem smoka czy chociażby jaskinią zamieszkaną przez wrogie wilki. Chętnie bym ze sobą skończyła, gdyby tylko trafiła się do tego jakaś okazja. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Z jednej strony samobójstwo jest tchórzostwem, to fakt. Obiecałam sobie, że już nigdy nie zachowam się jak tchórz. Nawet jeśli jednak dojdę do takiego szaleństwa że już nawet to nie będzie się dla mnie liczyć i tak nie zdołam tego zrobić. Oni nie pozwolą mi umrzeć, doskonale o tym wiem. Chcą, żebym cierpiała jak najdłużej. Za błędy przeszłości, tak... Już sama nie wiem, jak mogłam być taka głupia. Najpierw odsunęłam się od rodziny i pozwoliłam im umrzeć mocno się do tego przyczyniając... a potem... Zacisnęłam mocno oczy próbując wymazać z głowy ten obraz i mimowolnie wydałam z siebie krzyk. Chciałam wydusić z siebie ten cały ból i rozpacz, by wreszcie oczyścić umysł, niestety wcale nie poczułam się lepiej. Dlaczego tak bardzo chcę umrzeć, czy to już się nie stało? Czy nie umieram codziennie? Usiadłam na ziemi i zaczęłam dyszeć.
- Cicho... cicho... - szeptałam sama do siebie próbując się uspokoić
Tak naprawdę wiedziałam, że użalając się nad sobą niewiele zdziałam. Pogrążę się tylko w rozpaczy pewnego dnia oddając się szaleństwu i tracąc całkowicie kontakt z rzeczywistością. Właściwie to nie byłaby najgorsza opcja. Czując, że moje serce powoli zwolniło do normalnego tępa bicia delikatnie otworzyłam oczy. Pokręciłam głową na wszystkie strony bardzo powoli, obserwując każdy najdrobniejszy szczegół. Ja naprawdę zaczęłam już wariować. Stałam na jakiejś skale, sama nie zauważyłam kiedy zwykły łańcuch górski przerodził się w taką dziwaczną konstrukcję. Za mną były jeszcze normalne wzniesienia, a teraz stałam na czymś w rodzaju klifu. Przede mna majaczyły się skały całkowicie oderwane od gór i latające sobie gdzieś w przestrzeni. Tak po prostu. Uderzyłam się w pysk sprawdzając, czy naprawdę nie śpię, ale to nie był sen. Matko, gdzie ja trafiłam? Przez chwilę siedziałam jeszcze w miejscu zastanawiając się co dalej zrobić. Planowałam iść przez całą dzisiejszą noc, a z pewnością znalazłabym się jutro daleko od tych terenów. A teraz już nie miałam drogi naprzód, wysepki i mnie dzieliło duże urwisko. Warknęłam pod nosem wyrzucając z siebie kilka gorszych przekleństw i pytałam los dlaczego mam takiego pecha, a po chwili zaczęłam myśleć trzeźwo. Co mogę zrobić? Wycofać się i poszukać okrężnej drogi? Wbiłam wzrok w malujący się za mną łańcuch górski, którego krańce znikały za horyzontem. Zajmie mi to zbyt wiele czasu. Co mogę zrobić? Użyć biokinezy i sprawić, że spod skóry wyrżną mi się skrzydła, a następnie przelecieć przez przeszkodę? Kusząca propozycja, ale... Nie mam pojęcia czy starczyłoby mi energii na przelecenie nad tak dużym urwiskiem z ranami blokującymi większość ruchów. No właśnie. Dopiero teraz spostrzegłam, jak bardzo doskwiera mi zmęczenie. Szłam już nieprzerwanie drugą dobę. Głowa mimowolnie opadała mi na ramiona, nie miałam siły by dumnie prostować plecy. Mimowolnie przymykałam oczy, a już od kilku godzin mięśnie łap zaczynały dawać mi znać o swoim istnieniu. Kiedy podniosłam głowę dostrzegłam, że niebo zaczęło zmieniać już barwę na kolor ciemnogranatowy, ostatnie pastelowe promienie znikały w oddali. Nad głową błyszczały już pierwsze gwiazdy. Nie ma wątpliwości że zbliża się noc. Dodając do tego moje zmęczenie byłam już pewna, że nie pójdę dalej. Przynajmniej nie teraz. Spróbuję się zdrzemnąć, a rano pełna energii pokonam przeszkodę i wyruszę dalej. Pokręciłem wesoło głową mimowolnie ziewając. Podniosłam się i rozciągnęłam mięśnie i odwracając się od przepaści. Za mną majaczył się las, który spokojnie można było nazwać puszczą. Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie zatapiając się w zieleni. Rozglądałam się wokół szukając jakiegoś drzewa, na którym mogłabym się zdrzemnąć. Niestety, większość z nich miała gałęzie tak cienkie, że z pewnością zawaliłyby się pod moim ciężarem. W dodatku słońcu już zdążyło zniknąć z nieba i nie dało się nie zauważyć chłodu nocy, który stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Mój oddech zmieniał się w białe obłoczki, które rozpływały się w zimnym powietrzu. Przez chwilę zaczęłam już się godzić z myślą, że ta noc nie będzie najprzyjemniejsza, ale w tej chwili zobaczyłam coś niezwykłego. Kilkadziesiąt metrów ode mnie zaczęła majaczyć się jakaś grota. Niska, miała małe wejście przypominające norę. Dodatkowo wejście przykryte było toną mchu i prowizorycznie rozstawionych gałęzi. Z pewnością musiało być przytulne. Przez chwilę walczyłam ze sobą, ale po chwili pragnienie dało za wygraną. Podbiegłam do jaskini wskakując w wejście. Przez chwilę przesuwałam się przez wąski korytarz aby po chwili znaleźć się w pełnej okazałości jaskini. Zaparło mi dech w piersiach. Była wielka i przestronna, więc wejście dawało tylko takie złudzenie. Wewnątrz porastała ją imponująca roślinność, a w oddali było słychać szum strumyka. Dodatkowo, poczułam jak mięśnie rozluźniają mi się pod wpływem ciepła, a towarzysząca mi od niedawna gęsia skórka znika całkowicie. Westchnęłam z ulgą rozglądając się wokół. Nikogo nie dostrzegłam, grota wydawała się być całkowicie pusta. Okrążyłam więc chwilę płaski głaz obrośnięty mchem po czym ułożyłam się na miękkim posłaniu. Zamknęłam oczy i już oddawałam się w objęcia Morfeusza, kiedy nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Szybko otworzyłam oczy i w pełnej gotowości rozejrzałam się wokół. Z początku nie dostrzegłam żadnego kształtu, więc pomyślałam że wszystko mi się przywidziało, kiedy nagle dostrzegłam dwoje złotych oczu wpatrujących się we mnie z zaciekawieniem. Ich właściciel siedział w mroku, więc nie mogłam dokładnie zidentyfikować jego gatunku. Chciałam się przybliżyć i już zeskoczyłam z głazu, jednak miałam to szczęście że stworzenie mnie wyprzedziło. Pełne furii energicznie wyskoczyło zza kamienia i stanęło prosto przede mną. Przekręciłam głowę. Wilk o dziwnym umaszczeniu. Zapewne magiczny. Basior. Moje oczy świdrowały go tak, że chyba poczuł się nieswojo. Zniżył grzbiet, obnażył kły i zaczął na mnie warczeć. Przez chwilę oglądałam tę scenę ze zdziwieniem, po chwili jednak wybuchłam śmiechem. Basior zapewne spodziewał się innej reakcji, ale nie zrezygnował z bojowej postawy.
- Kim jesteś? - warknął, ale przez zaciśnięte kły brzmiało to raczej jak szczeknięcie małego pieska
- Wołają na mnie Cheshire. A pan, panie agresywny? - mruknęłam obojętnie, jakby rzucając słowa w przestrzeń
- Co tu robisz? - warknął
Przewróciłam oczami zgrywając urażenie.
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. - zaśmiałam się - No więc jak będzie?
Przez chwilę patrzył na mnie zdziwiony, a w jego oczach malowała się irytacja.
- Shay. A to jest Rosaline. - mruknął wskazując łapą na jakiś kształ w kącie jaskini
Zbliżyłam się nieco i spostrzegłam, że leży tam jeszcze jedna wilczyca. Wpatrywała się we mnie lśniącymi oczymi, a pysk miała szeroko otwarty, zapewne starała się połączyć wątki i skleić jakieś zdanie. Machnęłam obojętnie łapą.
- Jesteśmy Alfami w watasze zagu... - zaczął mówić, ale ruchem łapy dałam znak, żeby skończył
- Imię wystarczy. No więc pozostaje mi was tylko pożegnać. Do zapewne nie zobaczenia. - mruknąłem, po czym skierowałam się do wyjścia.
Któryś z wilków jednak jeszcze się odezwał.
<Shay? Rosaline?>

Nowy basior! - Eter

http://orig11.deviantart.net/7391/f/2013/005/a/8/a8f95849a6a8bb97e74e4e10db3ba639-d3px2sy.png