sobota, 12 grudnia 2015

Od Blusji CD Rosaline

Chwile rozważałam opcję spaceru. Hm... NIGDY PRZENIGDY!
-Nope.- powiedziałam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Przechodząc, nie zauważyłam rowu w ziemi. Jak wiadomo wpadłam w niego. Okazało się, że pod spodem nie było ziemi, a jakieś.... Sama nie wiem co. Filary, łuki z kamienia.... Czyżby katakumby? Przeszłam wzdłuż "korytarza". Jednak przy kolejnym poczułam czyjś wzrok na sobie.
-Halo? Jest tu kto?- spytałam z obojętnością.

Rosa?

Od Blusji CD Seven

-Może wróżby?- zapytała jakaś śmieszna wadera.
Starałam się wyglądać, jakbym jej wcale nie widziała. Nie miałam wielkiej ochoty na bójki, czy na zawarcie znajomości z jakąś natrętną samicą. W dodatku nie wierzyłam w żadne wróżby. Wlazłam na jedną z wyższych gałęzi drzewa omijając wilczycę.
-Wróżby?- spytała jeszcze raz wadera. Dalej ją zignorowałam. Jednak po dłuższym czasie dałam za wygraną.
-Niech będzie...- odparłam krótko wywracając się na plecy.
-Przyszłość?
-Cokolwiek.

Seven? Ja cie nienawidzim .-.

Od Etera C.D Rosaline

Pobiegliśmy sprawdzić kto zawył. Gdy dobiegliśmy za wyciem na miejsce zobaczyliśmi czarnwgo i wielkiego, smukłego prawe jak cień wilka pochylającego sięd nad jeszcze ledwo żywym wilkiem. Była to wadera, o ciemno fiolerowym futrze i jasno błękitnych znakach na futrze. Z zielonymi oczami i lekko zacieniowanym na niebiwsko ogonem.
-Co teraz? - zapytałem cicho Rosaline
-Nie mam pojęcia - wyszeptała
W tej chwili czarny wilk wyprostował się i rozłożył wielkie krzydła. Machnął nimi nad nami i nagle widziałem tylko ciemność. Gdy już znoqu wszystko widziałem ujrzałem Rosaline przywiązaną do skały. A ja byłem związany i nie mogłem się ruszyć. Wilk, który tam był przyszedł i powiedział:
-Witam witam. Eterze i Rosaline. Jal trwała podróż? - pytał chłodnym ale znajomym mi głosem.
-Gdzie my jesteśmy? - zapyeała Rosalina
-Witam w podziemiach.
-Po co nas tu ściągnąłeś? - zapytałem
-Kim była tamta wadera? - spyrała Rosalina
-Przywitajcie moją asystentke.
W tedy gdy to mówił zza skały wyszła ta wadera która wyła. Ta sama. Tylko nie zakrwawiona.

<Rosaline? Chyba ktoś cce nas zabić co?>

wtorek, 8 grudnia 2015

Od Rosaline CD Blusji

Kiedy wadera tarzała się po ziemi, ja dokończyłam jedzenie.
- Teraz chodź. - powiedziałam do Blusji
- Gdzie?
- Do mojego brata.
- Shay'a?
- Tak. - odpowiedziała
Blusji nie miała większych oporów, więc poszłyśmy do Shay'a.
W końch dotarłyśmy do mojej i Shay'a jaskini.
- Wchodzisz do cudzej jaskini przez zgody? - rzuciła Blusji
- Jak widzisz jest to i moja jaskinia.
Wadera już później się nie odezwała.
- Hej Shay! - przywitałam się
- Cześć. - powiedziała Blusji
- Hej wam. Co was do mnie sprowadza? - zapytał
- Czy to prawda, że jesteś bratem Rosaline? - wyprzedziła mnie Blusji
- Tak, a Rosaline tak jak i ja jest Alphą tutaj. - odrzekł
Blusji już nic nie mówiła, ale widziałam, że zrobiło jej się trochę głupio.
- Jakiś spacer?  - zaproponowłam Blusji na zgodę

Blusji?

Od Rosaline CD Eter'a

Eter się nie poruszył. Musiałam coś zrobić, bo za chwilę nic by z niego nie zostało.
- Eter uciekaj! - krzyczałam
Smok już chciał ziać ogniem, aby go zabić, ale w ostatniej chwili pobiegłam do basiora, wziełam go i pobiegłam jak najdalej.
- Dlaczego się nie ruszyłeś? - zapytałam
- Nie sądziłem, że smok mógłby mnie zabić. - oznajmił
Dotarliśmy w końcu do polany. Wiedziałam, że tutaj już nic nam nie grozi i odedchnełam z ulgą.
- Smok tu nie przyleci? - zapytał z ciekawością basior
- Nie. Nie lubi polany.
- Dlaczego?
- To długa historia. Kiedy indziej Ci ją opowiem.
Siedzieliśmy na trawie. Właśnie wschodziło słońce. Niebio było różowiótkie, a ja nie mogłam nacieszyć się tym pięknym widokiem. Eter odpoczywał po ucieczce. Nie zwrwcam na niego zbytnio uwagi. Cieszyłam się chwilą. Przypomniało mi się powiedzenie mojej babci: "60 sekund smutku zabiera Ci 1 minute szczęścia". Były to piękne słowa, tak jak i ten wschód słońca. W końcu czułam, że żyję. Z mojego transu, jak i odpoczynku Etera przerało wycie wilka.
- To ktoś z naszej watahy? - zapytał
- Nie. Musimy to sprawdzić.  - oznajmiłam

Eter?

niedziela, 6 grudnia 2015

Od Seven

Siedziałam skulona na grubej gałęzi wierzby płaczącej. Na gładkiej korze rozkładałam talię kart, przyglądając się każdemu z symboli przy świetne porannego słońca.
Jak ja dawno nie wróżyłam nikomu z kart . Zawsze poprawiło mi to humor,ale od jakiegoś czasu nie napotkałam na swojej drodze żadnego wilka.
Westchnęłam ze smutkiem, chowając do talii królową kier.
Ta samotność mnie już dobijała. Ile można włóczyć się bez celu?! Ale wilki nie spadają z nieba. Nawet gdybym szukała dzień i noc, zbyt szybko sobie nie powróżę...a może jednak.
Zerknęłam na komplet kart porzuconych tuż obok mojego ogona. Spróbować zawsze można.
Z tali wyjęłam siódemkę pik i położyłam ją sobie między łapami. Tą kartą byłam ja- czarna Seven. Albo chociaż chciałam ją mieć jako symbol. Drugą kartą była czwórka trefl. Tą akurat wybrałam losowo. Położyłam ją obok swojej. Brakowało jeszcze jednego...który mamy dzień. Szósty grudnia? Świetnie!
Trzecią ( i już ostnią) była szóstka karo. A karo z tego powodu iż mamy Zimę- a ten niepozorny,malutki rombik to symbol zimy. No bo czemu by nie.
Ułożyłam karty tak by układały się w odwróconą piramidę.
Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Po trzech, liście zatrzęsły się na cieniutkich witkach. Po sześciu, zaczęłam się niecierpliwić. Magia nie działała? Ale gdy tylko doliczyłam do liczy 11, sucha gałązka trzasnęła gdzieś w dole. Otworzyłam oczy zaskoczona. Podziałało.
Odrzuciłam witki w bok i zerknęłam w dół. Pod wierzbą zauważyłam biszkoptową waderę z brązowymi łatami na łapach.
- To ty jesteś tą czwórką...- Wyszeptałam, nie ukrywając ekscytacji.
Wadera spojrzała w górę, najwidoczniej słysząc moje słowa.
Skoro już mnie zauważyła, zeskoczyłam w drzewa. Ach, jak to miło znów zobaczyć kogoś nowego...
- Może wróżby?- Zapytałam prosto z mostu, strzelając zawadiacko brwiami. Kto by odmówił zawadiackiej brewce?... :3
(Blusji? )

Od Blusji CD Rosaline

-Blusji i przeszkadzam, bo lubię- odpowiedziałam szczerząc kły. Znowu dopadła mnie ochota na zrobienie psikusa. Tylko jakiego....
Zwróciłam się w stronę, w którą uciekało stado jeleni. Sama byłam strasznie głodna, więc rzuciłam się za nimi. Po chwili dopadłam jednego. Zawlokłam go do miejsca obok wadery.
-A tak w ogóle jak się nazywasz?- spytałam zajadając.
-Rosaline. Może byś tak nie mówiła jak jesz?- odpowiedziała wadera.
-A weź się zamknij. Taki mam zwyczaj i nie będę zwracała uwagi na jakąś waderę- powiedziałam nie przerywając jedzenia.
-Uważaj bo jeszcze z watahy wylecisz.- rzuciła Rosaline.
-A co ty, Alfa?- spytałam sarkastycznie.
-Dokładnie.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Ona i alfa?
-Pffffff…. Uważaj, bo ci uwierzę.- powiedziałam tarzając się ze śmiechu.
Rosa?