Zderzyłam się z twardym podłożem. Niestety miałam takie pecha, że wylądowałam na prawy bark. Otworzyłam oczy. Było ciemno, wiec nic nie widziałam.
- Shay? – odezwałam się.
- Daenerys? – odpowiedział.
Ulżyło mi, że nie byłam tu sama. Wstałam, jednak przez upadek jęknęłam z bólu, gdy tylko przeniosłam ciężar ciała na prawą przednią łapę.
- Nic ci nie jest? – pokręciłam głową, co było całkowicie bez sensu, bo tego nie widział.
- Nie. – więc odpowiedziałam. – Masz coś, czym można stworzyć światło? – zapytałam, a po kilku sekundach pojawiły się płomyki.
- Panuje nad światłem, więc raczej mam. – odparł uśmiechając się delikatnie.
Płomienie, wyglądały jak błędne płomyki, tyle że były żółte. Wpatrzyłam się w nie. Wtedy przede mną pojawił się duch tygrysa, więc odsunęłam się wystraszona. Niby jestem przyzwyczajona do widzenia duchów, ale jednak nadal czuję delikatny strach, gdy pojawiają się tak nagle jak z podziemi.
- Co jest? – no tak. On ich nie widzi.
Tygrys się na mnie patrzył. Wyglądał jak zwykły kot, tyle że nie miał oby oczu, a jedno ucho mu wisiało bezwładnie na skórze.
- Nic. Po prostu... – rozejrzałam się. – Jest tu wiele duchów. – stwierdziłam widząc wiele zjaw, które błądziły w tym korytarzu.
- Widzisz duchy? – zapytałam, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Zginiecie... – odezwał się jeden z duchów, a potem wszystkie to powtarzały.
- Musimy znaleźć wyjście, bo skończymy tu jako potępione dusze jak te. – powiedziałam i ruszyłam przed siebie, a basior obok mnie. Gdyby nie to, że włada światłem, ciekawe co to by było.
<Shay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz