niedziela, 29 listopada 2015

Od Cheshire

Spoglądam w górę czując ciepło spływające mi po twarzy. Niebo jest perfekcyjnie czyste, bez najmniejszej chmurki. Co prawda delikatna niebieska barwa wydawała mi się być przepiękna, ale upał był tak niemiłosierny że najchętniej schowałabym się w jaskini i przesiedziała cały dzień w cieniu i chłodzie skał. I właśnie tak zamierzałam zrobić, ale do tego jeszcze długa droga. Póki co wolnym krokiem posuwałam się przez las ciągnąc za sobą jelenia, a właściwie jego nieco zmasakrowane szczątki ociekające krwią. Mimo, że był pozbawiony dużej ilości krwi i oczywiście ciała i tak ciężko było go za sobą wlec. Z wystęsknieniem wypatrywałam wejścia mojej jaskini, a kiedy wreszcie zaczęła majaczyć się w oddali westchnęłam z ulgą. Kiedy znalazłam się w środku, przywitał mnie przyjemny chłód. Zawlkołam ofiarę do środka i rzuciłam na ziemię, po czym zaczęłam rozdzielać kawałki mięsa sztyletem. Wykonując tą czynność pogrążyłam się w myślach i po chwili przestałam nawet myśleć co robię.
- Nie podzielisz się ze mną? - usłyszałam czyjś głos tuż za plecami
W pierwszej sekundzie moje ciało przeszedł zimny dreszcz, upuściłam nóż na ziemię. Oddech istoty, która za mną stała był nieprzyjemnie ciepły. W jednej sekundzie zabrałam broń z ziemi i odwróciłam się instynktownie celując nią w stworzenie. To był wilk. Fala szoku ze mnie zeszła, zastąpił ją natomiast gniew.
- Co ty robisz w mojej jaskini? - warknęłam, a sztylet wylądował niebezpieczenie blisko gardła przybysza
- Naszej jaskini. Od dziś mieszkamy tu razem. - odpowiedział ze stoickim spokojem
Cofnęłam sztylet i delikatnie odłożyłam go na jedną ze skał. Jak to razem? - Nowy? - rzuciłam obojętnie
Basior odpowiedział mi skinieniem głowy.
- Jestem Syriusz. - powiedział po chwili
- Cheshire. Jeśli nadal jesteś głodny, to częstuj się - odpowiedziałam obojętnie.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili zabrał się do szarpania mięsa mrucząc pod nosem jakieś podziękowanie. Ja tymczasem oddaliłam się od niego wskakując na jedną z wyższych skał. Przewróciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit nasłuchując. Nie mam pojęcia czy dam sobie radę dzielić z kimś jaskinię. W końcu lubiłam samotność, która towarzyszyła mi od kilku lat? Może jednak przyszedł czas na zmianę, w końcu kilka dni temu dołączyłam do watahy. Mam nadzieję, że nie będzie mi utrudniał tej... współpracy. Po dźwiękach zorientowałam się, że już skończył posiłek, a teraz chodził w kółko po jaskini. Co jakiś czas nabierał powietrza jakby chciał coś powiedzieć, ale widać że nie mógł znaleźć tematu do rozmowy, dlatego szybko je wypuszczał. Aż dziw, że w było tu tak cicho że niemal słyszałam każdy jego oddech. Jeśli należy do tych bardziej towarzyskich wilków, z pewnością mu ta cisza przeszkadza i uważa ją za niezręczna. Ja jednak lubię milczeć...
- Chciałabyś się wybrać na spacer? - zapytał po chwili
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Chciał spędzić ze mną trochę czasu? Przez chwilę poczułam, że to miłe, ale po chwili wróciłam do rzeczywistości.
- Na mnie nie licz, nie mogę robić za oprowadzającą. Sama jestem tu od niedawna. - mruknęłam nieodrywając wzroku od kamiennego sufitu
- Tym lepiej, oboje będziemy mieć okazję je poznać. - dorzucił wesołym tonem
Sama nie wiedziałam co mam myśleć, ale po chwili... zgodziłam się. Mimo, że zazwyczaj nie biorę udziału w takich rozrywkach, basior miał w sobie coś takiego, co sprawiało że mimowolnie się uśmiechnęłam. W sumie pierwszy raz od dawna ktoś zaproponował mi spacer i zachowywał się tak... miło.
<Syriusz? Następne będzie dłuższe, obiecuję>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz