- Wariatka - warknąłem nieźle poirytowany po czym otrzepałem się po raz
kolejny jednak nadal ociekałem wodą. Zacząłem mamrotać pod nosem i
przeklinać niebiosa za co mnie to spotkało. Przecież byłem grzeczny, ta.
Lucas is a good boy. No chyba raczej nie...
- Ty ze skrzydłami. Żyjesz panienko? - zaśmiała się wadera z zgryźliwym uśmiechem na pysku.
- Odejdź ode mnie siło nieczysta! - krzyknąłem cofając się o krok.
Wadera uniosła jedną brew do góry i zlustrowała mnie wzrokiem.
Prychnąłem pogardliwie niczym rozdrażniony kot.
- Po pierwsze nie "Siła nieczysta" tylko Blusji a po drugie nie trzęś
tak skrzydełkami bo ci piórka opadną kurczaku - zaśmiała się po czym
mówiąc to podeszła do mnie i pacnęła mnie łapą w klatkę piersiową.
- Nie dotykaj mnie - syknąłem poprawiając lekko rozczochrane przez dotyk samicy futro.
- No dobra panie nietykalny. Ktoś ty?
- Lucas - odparłem podnosząc się z ziemi i idąc przed siebie.
Odetchnąłem głęboko ale niestety mój spokój nie trwał długo. O ironio ta
natrętna wadera zaczęła za mną biec a że ja szedłem sobie powoli to
dogoniła mnie w miarę szybko.
Blusji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz