sobota, 28 listopada 2015

Od Daenerys

Przed pięcioma czy dziesięcioma minutami temu, stoczyłam walkę z wilkołakiem. Był świetny w walce, a jego szybkość dorównywała mojej. Po kilkuminutowym biegu, gdzie miałam zamiar uciec, stworzenie wyskoczyło przede mną. Sierść miał czarną, a jego oczy były czerwone z furii. Nie wiem co go tak zdenerwowało, ale widocznie chcę się wyżyć na mnie. Był ode mnie wyższy chyba o dwie, albo i o trzy głowy, a niska to ja nie jestem. No i co miałam zrobić? Chciałam jeszcze przeżyć, a nie po to ćwiczę tyle czasu. Stanęłam do walki.
W dłoni niczego nie miałam. Tylko na plecach zarzucony kołczan ze strzałami i jeden drewniany łuk, a wszystko to własnoręcznie robione. Na początku unikałam jego skoków, zamachów czy prób staranowanie mnie, a nawet prób ugryzienia mnie. Szybki był, ale ja zwinniejsza. Gdy zawalił głową o drzewa, miałam trzy sekundy przewagi. Szybko wdrapałam się na drzewo, które było najbliżej mnie i które umożliwiało wejście na nie dzięki grubym i mocnym gałęziom. Jednak był szybszy niż myślałam. Gdy ostatnia noga, czyli lewa miałam się znaleźć na górze, zamiast być na dole, na takiej odpowiedniej wysokości dla stworzenia, wilkołak to wykorzystał i zdążył mi przeciąć łydkę tak, aby krew z niego zaczęła wypluwać bardzo szybko. Znalazłam się może z sześć metrów nad ziemią, a stworzenie nie mogło mnie już dotknąć. Nieudane próby wejścia na drzewo skończyły się tragicznie.
Wyciągnęłam strzałę i napięłam cięciwę. Wycelowałam. Wystrzeliłam w jego głowę, która została przebita na wylot przez strzałę. Wilkołak już nie miał szans na powstanie, więc nie miałam się już czego bać.
Zeszłam z drzewa próbując wytrzymać ból. Miałam teraz problem z chodzeniem, jednak strzałę którą posłałam w jego łeb, została przeze mnie wyjęta. Wytarłam krew o bluzkę i spojrzałam na ubranie. Wszystko było brudne, w piachu i błocie. Nic dziwnego. Przed spotkaniem tego potwora wywaliłam się kilka razy, bo przywaliłam niechcący w drzewo, a potem obraz był podwójny i rozmazany.
Otworzyłam oczy. "Znowu dziwny sen" pomyślałam zdajac sobie z tego sprawę po sekundzie patrzenia przed siebie. Lażałam na łące. Miękkiej i mokrej, a do tego świeżej trawie, którą wkrótce pokryje śnieg. Przede mną była woda, małe jeziorko. Ktoś nade mną stał. Widziałam cień tego kogoś, oraz go czułam. Wstałam i się otrzepałam, a osobnik odsunął trochę, aby dać mi więcej przestrzeni. Spojrzałam na niego. Normalny wilk. Staliśmy i patrzyliśmy tylko na siebie. Żadne z nas się nie odezwało. Ja nie wiem po co bym miała się odzywać, oraz o czym bym miała rozmawiać. Wczoraj dołączyłam do tej watahy. Jeśli ten wilk jest także z tego stada, zapewne mnie nie zna i się spyta, kim jestem. Nie musi wiedzieć, a ja przyjaciół nie potrzebuje. Przynajmniej jak na razie. W ciszy podeszłam do wody i się jej napiłam, gasąc pragnienie, które mnie drapie od mojego obudzenia, a nawet od czasu próbu ucieczki przed wilkołakiem we śnie. W uszach słyszałam tylko szum wiatru. Zero czegokolwiek. Nawet bicia serca, oddechu, czy zwykłym małym ćwierkających wróbelków.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz