Basior wydawał się miły. Ale to mogą być tylko pozory. Ja na przykład
jestem nieśmiała i miła, a jednak potrafię zabić. Jest alfą, ale jakoś
tego w tej chwili nie ukazuję. To dobrze. Nienawidzę wilków, które
uważają się za lepszych.
Spacer? A czemu by nie. Terenów i tak nie poznałam, a to będzie dobry
moment do zwiedzenia ich. A czy basior mnie polubi, albo przynajmniej
zaakceptuje, to już nie mój problem. Kiwnęłam tylko twierdząco głową.
Shay stanął obok mnie i ruszyliśmy przed siebie w ciszy.
Wczoraj poznałam jego siostrę - Rosalie. Podobni to oni zbytnio nie są.
Praktycznie wogle. Spojrzałam na basiora kątem oka. Mam zacząć rozmowę?
Ale o czym.
- Jak twoje pierwsze wrażenie na temat watahy? - jednak nie muszę
zaczynać pierwsza. On to zrobił. No dobra. Teraz się tylko przełamać,
aby nawiązać z nim rozmowę.
- Na razie nie mam żadnego wrażenia - powiedziałam szczerze, chociaż
trochę cicho. Trochę boję się jego reakcji. - Jak to jest być alfą? -
zapytałam z ciekawości.
- Trudno to opisać. Z jednej strony to uciążliwe, a z drugiej strony
czujesz się odpowiedzialny za wszystkich - powiedział, a ja kiwnęłam
głową. Tyle z rozmowy?
Znaleźliśmy się w lesie. Poczułam powiew wiatru, który był dosyć
chłodny. Wokół nas rosły różnego gatunku drzewa, pod łapami czułam suchą
trawę, którą w końcu pokryje śnieg.
- Ładny wisiorek. Skąd go masz? - usłyszałam i skierowałam wzrok na basiora. Potem zwiesiłam łeb, aby spojrzeć na krzyż.
- Od kolegi, zanim przeszyła go włócznia - powiedziałam spokojnie, jakby
nigdy nic się nie stało. Tak. Podczas rozmowy o przeszłości, moja twarz
jest nad wyraz spokojna. Łzy były przeszłością, teraz to tylko
wspomnienia, nic więcej.
- O. Wybacz, że zapytałem - zmieszał się, a ja minimalnie uśmiechnęłam.
- Nie przepraszaj za takie głupie rzeczy - powiedziałam delikatnie
rozbawiona tym. Po co się za takie rzeczy przeprasza? Skąd mógł to
wiedzieć? To głupie. Spojrzałam na niego, a głównie to w jego oczy. -
Masz ładne oczy. Kocie - stwierdziłam, a potem zdając sobie sprawę, co
teraz powiedziałam, zwiesiłam łeb i zamilkłam. Nadal szliśmy, nie
zatrzymywaliśmy się. Nasze łapy jakby same nas prowadziły przed siebie,
tylko omijając przeszkody i drzewa. „Ty masz kocie oczy, a ja lisie
uszy” pomyślałam.
<Shay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz