- Co tu robisz? - zapytałam "zdejmując" uśmiech z pyska
- Nie mogłam spać. Poszłam na spacer, po czym zobaczyłam Ciebie i tutaj zleciałam. - odparła
- Okey. - mój uśmiech ponownie zagościł
Była piękna noc. Księżyc w pełni. Wiatr lekko powiewał między futrem.
- A Ty co robisz? - zapytała po chwili wadera
- W nocy nigdy nie mogę zanąć. Wałęsam się po terenach watahy...
- Jak duch, bądź zjawa? - przerwała mi
- Tak. Odsypiam nad ranem. - zakończyłam krótko
- Chyba już pójdę. Chcem się chociaż trochę wyspać. Pa.
- Pa. - pożegnałam się
Dalej włóczyłam się po terenach watahy w poszukiwaniu czegoś fajnego do roboty. Zatrzymałam się na łące. Lubiłam tu być. Przypatrzyłam się listku na krzaczku. Były na nim małe kropeli wody.
- To pewnie resztki z ostatniego deszczu. - pomyślałam
Nagle za krzakami dostrzegłam jakieś małe stworzenie. Był to feniks - mały. Podeszłam do niego.
- Pomóż mi. - powiedział telepatycznie
- Też ma te moc. - pomyślałam
- Co Ci się stało. - odpowiedziałam
- Ugryzł mnie wilkołak.
- Za chwile wracam. - obiecałam
Zebrałam trochę ziół i wróciłam do Feniksa. Ptak pokazał mi ranę, a ja ją opatrzyłam i dałam zioła.
- Dziękuje. - odparł
- Nie ma za co. Pójdziesz ze mną? Musisz się teraz wykurować. - uśmiechnełam się
- Oczywiście. Będę teraz zawsze przy tobie.
Zaniosłam feniksa do swojej jaskini i od tej pory staliśmy się nie rozłączni.
Na zajutrz rano wziełam Fire'a (swojego feniksa) na spacer. Po drodze spotkałam Cheshire.
Cheshire?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz